Nie do końca rozumiem Twój wtręt NN. Pytanie, na które odpowiadasz, było skierowane do Itachiego nieprzypadkowo. Chciałem, żeby odpowiedział mi na nie w konkretnym kontekście jego wypowiedzi, a nie w oderwaniu od niego. A Ty właśnie od tego kontekstu moją wypowiedz odrywasz i, jak sądzę, próbujesz mnie albo przyłapać na ignorancji, niewiedzy czy nieuctwie i "dać lekcję" (...)
Nigdy bym Cię nie podejrzewał o ignporancję i nieuctwo. Ja nawet prawdziwych ignorantów i nieuków nader rzadko o coś takiego podejrzewam.
Podejrzewałem natomiast - jak się okazuje słusznie (bo sam to potwierdzasz) - że swoim pytaniem dążyłeś do tego, by Itachiego na czymś przyłapać.
Podejrzewałem również - jak się okazuje równiez słusznie - że nie dostaniesz od Itachiego odpowiedzi na swoje pytanie.
Podejrzewałem wreszcie - nie wiem, czy słusznie - że większość uzytkowników forum machinalnie uzna, że jedyna słuszna odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: "Nie, nie można".
Suma sumarum: napisałem to, co napisałem, bo uznałem, że podsunaleś nam (uzytkownikom forum na którym umiesciłeś swój post) pod rozwagę cudownie filozoficzną kwestię, o wiele ciekawszą od tego, co miał do powiedzenia Itachi. Spróbowałem więc skierować rozmowę w zupełnie inną stronę. Niestety, bezskutecznie.
albo, jak w temacie o Benedykcie Dampcu, tak interpretujesz moją wypowiedz, żeby doprowadzić do jakiegoś konfliktu.
W temacie o Benedykcie Dampcu zwróciłem uwagę jedynie na to, że określenie "pastisz pastiszu" nie ma sensu jako termin teoretyczny. Dariusz H. odpowiedział na to, że użył go, by wyrazić emocjonalny stosunek do tego, co opisywał, czym zresztą potwierdził to, co ja napisałem. Najłatwiej byłoby wyjaśnić to na przykładzie określenia "gówniane gówno". Formalnie rzecz biorąc "gówno" nie może być bardziej "gówniane" (może być rzadkie, śmierdzace lub twarde jak kamień, może być w dupie albo zamiast mózgu etc.). Użycie takiego określenia ma charakter inwektywy, jego istotą jest bowiem podkreślenie, że jest to gówno pomiędzy gównami.
Chciałem, żeby Dariusz H. nazwał rzecz po imieniu i odnoszę wrażenie, że osiągnąłem ten cel. Nie mam do niego pretensji o to, że mój komiks mu się nie podoba (znając jego gust i upodobania byłbym raczej zdumiony, gdyby napisał, że mu się podoba). Nie przeszkadza mi też fakt, że pisze o tym na forum. "Benedykt Dampc i skarb piratów" to najlepiej przyjęty i najlepiej sprzedający się z dotychczas wydanych komiksów z tej serii). Nie podoba mi się jednak, jak ktoś mówi, że coś jest "gównianym gównem", udaje jednak, że powiedział coś innego. Tyle. Aż tyle. Tylko tyle.
Za Twoim pozwoleniem - miałem coś zupełnie innego na myśli. Trzymając się literackich analogii - tak, oczywiście można "zaletę ocenić negatywnie" tak, jak zrobił to Mickiewicz (młody i durny) mówiąc o tysiącach wierszy o sadzeniu grochu i naśmiewając się ze szczytowego dzieła polskiego klasycyzmu (któremu, nawiasem mówiąc, romantyzm i historia literatury wiele zawdzięcza). Będzie to jednak taka sama opinia, jak Itachiego w stosunku do "Sin City" - krzywdząca, niesprawiedliwa i opierająca się mocno na tylko i wyłącznie własnym "widzimisię".
Za Twoim pozwoleniem - też miałem coś innego na myśli. Szczególnie Twojej uwadze polecam koncówkę mojego posta:
Przykłady można mnozyć, ale wniosek jest zawsze ten sam: Tam, gdzie potrafimy docenić zalety "wad" następuje rozwój.
W związku z tym mam pytanie, czy w imię konsekwencji należałoby stwierdzić, że tam, gdzie nie potrafimy ich docenić, mamy do czynienia z niedorozwojem, czy też jest to zbyt daleko idący wniosek?
Nie powiesz chyba, że wziąłes te uwagi do siebie i do tego, co Ty napisałeś?