O Usagim "
Złodzieje i szpiedzy" mogę powiedzieć przede wszystkim to, że trzyma dobry poziom poprzedniego tomiku ("Dwieście posążków Jizo", który jak dla mnie był powrotem do nieco lepszej formy). Znów mamy zestaw opowiadań z cyklu "wędrówki Usagiego", a największą wadą jest tu jedynie to, że Stan nie może się jakoś zdobyć na wytyczenie wątku przewodniego, który spoiłby poszczególne tomiki. Przez chwilę miałem nadzieję, że takim wątkiem mogłaby stać się jakaś portugalska intryga w Japonii. Postać don Rodrigueza świetnie się do tego nadawała. Zeszyt z jego udziałem był zresztą - moim zdaniem - najciekawszy.
Na plus tego tomu mogę też zaliczyć, że Stan powrócił do bardziej wnikliwych kwerend. Dopiero tutaj objaśnił np., że
w ówczesnej Japonii pocałunki praktycznie nie były znane
. Do tych kulturowych "smaczków" zaliczam także zeszyt o jednorękim szermierzu. Jestem pewien, że jest to kolejna postać "pożyczona" przez autora z kina Dalekiego Wschodu. Tym razem pierwowzorem był bohater filmów wuxia, grany przez Jimmy'ego Wanga. Nie był to wprawdzie Japończyk, ale w jednym z filmów zmierzył się nawet z Zatoichim, a jego historia została w komiksie dobrze streszczona.
Ogólnie więc jestem tym tomem ukontentowany.
I zasmuca mnie dwukrotnie ostatnio powtarzana przez TK sugestia, że "Usagi" nie ma u nas odpowiedniej publiczności i że Egmont zastanawia się, co z tym zrobić...
P.S. Nie pojmuję tylko do czego odnosi się tytuł całego tomu. Złodzieje są w co drugim "Usagim", a szpiegów akurat tu specjalnie nie zauważyłem.