Kurczę, kurcze, kupiłem na doczepkę do Dziadka Leona, a powinno być zupełnie odwrotnie.
Czytam sobie na wyrywki składając jakoś do kupy interpretację i jednocześnie jaram sie rysunkami Blutcha. Coś tam jego widziałem wyrywkami z grubsza, ale nigdy mi sie tak nie podobało jak tutaj.
Co do interpretacji, to spoko jeśli chodzi o represyjność i konwenans związany z seksualnością, ale podoba mi się, że Rozkoszy nie można do tego ot tak sprowadzić. Mnie kupiła właśnie nieencyklopedyczna sensualność i emocjonalność, ale może to przez nieznajomość ewentualnych wyraźnych punktów odniesienia. Ciekaw jestem, jak by to odebrał ktoś za pan brat z psychoanalizą i to chętnie taką późniejszą - czy komiks rozłożyłby mu się bez oporu na czynniki pierwsze, czy raczej pozostał do pewnego stopnia nieprzenikliwy. Bo dla mnie sens klamry z chłopcem jest ćwierćjasny (tzn. mam mgliste poczucie sensu), a mogłoby sie okazać, że to taki rebus z brakującym ojcem i tu do wstawienia odpowiedni rozdział z podręcznika. Podobnie nie wprasowuje mi się gładko w seksualno-opresyjny wątek lęk przed zapomnieniem tych biednych facetów, uzależnionych zresztą od swoich kobiet. Swoją drogą fajnie sie czyta obok siebie Białe Małżeństwo Różewicza i Blutcha. Tam byk-ojciec, a tu dzika małpa w lesie - wszystko inaczej.
Tak czy owak, przeczytam sobie jeszcze raz i chętnie tu wrócę
A komiks polecam, bo ładny. O!
PS. Zresztą nawet jak rebus, to prolog i epilog mogłyby same w sobie stanowić niezły szort.