trawa

Autor Wątek: Opowiadanie opisowe.  (Przeczytany 19480 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #45 dnia: Marzec 07, 2005, 05:42:19 pm »
Opiekun stanął. Przez moment myślałem, że pójdzie za radą Annarotha i po prostu mnie ogłuszy. W tym momencie zatrząsł się cały korytarz, kawałki skał spadły z sufitu niemal, że na moją głowę. Opiekun skinął ręką i ruszyliśmy dalej. Po drodze zaczął wyjaśniać. Głos miał jak zwykle metaliczny, ale coraz bardziej nerwowy i roztrzęsiony. "To niesamowite, że ludzie są tacy rozgadani i łaknący wiedy! Nareszcie trafiła się okazja do rozmowy, ale niestety w takiej sytuacji! Powinieneś się domyślać, że prowadzę cię do jak najbezbieczniejszego miejsca jakie znam. Najlepiej do sali rady, ale skoro Annaroth mi zabronił to trzeba poszukać innego. Jeżeli chodzi o moje zdanie to on coś kombinuje, Czarnemu przetrzebiłby skórę już tam w lesie... Mało jest Istot, które potrafią mu zagrozić, ale on jest jednym z nich. Z jakiegoś powodu chciał go tutaj zwabić, o do diaska!" Ogromny odłamek sufitu upadł pół stopy od Opiekuna, niemal nie go nie zgniatając. Cały korytarz zalała kolejna fala ciepła, czułem dziwn mieszankę zapachu spalenizny i zgnilizny. "Widać wzięli się ostro do roboty!! Nie chcę cię przestraszyć, ale nie sądzę, aby w tej jaskini znajdowało się jakiekolwiek bezpieczne miejsce... Trzeba stąd uciekać! Tędy!" Nagle zauważyłem, że coś biegnie na przeciwko nas. Stanął przed nami osobnik, z niewiarygodnie długimi i bujnymi włosami sięgających tyłu kolan. Oczy miał czerwone, jednak nie tak jaskrawe i wyraziste jak Annaroth, przypominały kolorem lekko rozcieńczone czerwone wino. Przebiegała przez nie pionowa źrenica. Opiekun przywitał go, lub raczej zatrzymał podniesieniem ręki. "Dzięki bogom, że na ciebie wpadłem! Trzeba stąd uciekać! Czarny przybył! Potrzebujemy pomocy!" Istota spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, na co Opiekun odpowiedział: "To Glorroth... Trzeba go stąd wyprowadzić, zanieść w bezpieczne miejsce... Ale nie do sali Rady! Gdzieś poza siedlisze! Nie pytaj się mnie dlaczego... To rozkaz od Annarotha." Kiedy Istota usłyszała to imię, nagle ożyła, przestała się niepewnie przyglądać, złapała mnie za rękę i powiedziała ciepłym, ale stanowczym tonem: "Idziemy!" W oddali słyszałem jeszcze głos Opiekuna: "Pytałeś się mnie czy Istoty naprawdę potrafią latać! Być może za chwile dowiesz się na własnej skórze!" Wiadomość ta mnie z jakiegoś powodu nie pocieszyła. Po długim i wyczerpującym biegu (Istota biegła tak szybko, że ledwo co nadążałem), udało nam się wydostać na powietrze, był już wieczór, słońce leciutko, jakby wstydliwie wychylało swoje rumiane lica nad widnokręgiem. Znajdowaliśmy się na półce skalnej. Znowu huk... I nagle ze ściany za nami wyleciało coś czarnego, całe w pyłu i kurzu! Przebiło się przez grubą na metr, skalną ścianę! Otrząsnęło się, wstało. Przed oczami wyrusł mi człowiek, wysoki, z szerokimi barami, na pewno jeszcze potężniejszy i większy od Annarotha. Był ubrany w czarny, lekko popielany prze pył płaszcz, którego końce szurały po chodniku. Może mi się wydawało, ale jego oczy były całe czarne, bez śladu białek. Z dziury, którą wyrył przed chwilą stanął Annaroth, też cały posiniaczony, pokryty kurzem i pyłem skalnym. Jego oczy niemal płonęły krwistą czerwienią, powietrze naokoło niego falowało od piekielnego gorąca. Nawet ja odczułem dokuczliwie parzący powiew. Spojrzał na mnie z przestraszoną miną i wrzasną tak głośno, że zatrzęsły się ściany i płyta, na której staliśmy: "Uciekajcie!!! Ale to już!!!!" Istota z fantazyjnie bujną czupryną wskazał kciukiem na swoje plecy i krzyknął: "Dalej! Wskakuj!" Osłupiałem... Zwarjował, czy co? Przejażdżek na barana mu się zachciało. "No już!! Dalej!!" Krzyczeli niemal jednocześnie Annaroth i druga istota. ................................... .................

A: To idiotyczne, ale podbiegłem i wskoczyłem na przykryte włosami barki Istoty.
B: Nie byłem pewien, ale widząc, że zostając w miejscu też zrobię głupio ruszyłem przed siebie spowrotem w kierunku jaskini. Nie wiem dlaczego tam. Przeczucie...
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline Sajuuk'

  • Szafarz bracki
  • *****
  • Wiadomości: 3 018
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • z'; DROP TABLE profile; --
    • sireliah.com
Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #46 dnia: Marzec 07, 2005, 09:25:19 pm »
A

Przerażony tą całą sytuacją wskoczyłem na plecy tej długowłosej postaci, a raczej Istoty. Nagle...

[Zompi, czy ta twoja historia jest z góry zaplanowana i związana z fabułą, czy też mogę wymyślać własny bieg akcji? To bardzo by urozmaiciło całą akcję, pod warunkiem, że epizody trzymały by poziom. Trudno ograniczać się do odpowiedzi A czy B, kiedy chciało by się coś fajnego napisać. :D]
"Był to chłopak tak piękny, że nie musiał się nawet myć" - T. Konwicki, "Dziura w niebie"

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #47 dnia: Marzec 08, 2005, 03:47:28 pm »
Nagle Istota ruszyła naprzód ze mną na plecach i skoczyła z półki skalnej prosto w przepaść! Kiedy wisieliśmy już w powietrzu krzyknął jedynie: "Trzymaj się!" i wtedy stało się coś niesamowitego. Jego włosy nagle się skurczyły, bary zaczęły się rozszerzać tak, że jego kolszula wprost podarła się! Jego głowa także zmieniła krztałt, wydłużyła się, z ze skroni wyrosły długie, czarne rogi. Tuż obok mojej twarzy wystrzelił do góry z pomiędzy łopatek wysoki kolec-róg, a całe ciało pokryło się czerwonawą, lśniącą łuską. Tracąc uchwyt, złapałem się szybko za kolec i przytuliłem się do niego kurczowo, aby nie spaść. Ręce istoty wydłużyły się na nienaturalnie wielką długość, palce także wydłużyły się jeszcze bardziej, a pomiędzy nimi pojawiła się jakaś błona. Teraz przypominały ogromne nietoperze skrzydła. Już to gdzieś widziałem... W korytarzu, w jaskini. Prawdziwa postać Istot... Drake. Wychyliłem się poza szerokie cielsko Drake'a. Znajdowałem się na ogromnej wysokości, ponad lądem. Podziwiałem widoki, kiedy nagle coś uderzyło mnie z potworną siłą w tył głowy. Czarna otchłań, pożarła moje oczy...

Kiedy się obudziłem, z trudem otworzyłem oczy i spostrzegłem, że znajduje się pod wodą! A raczej czymś co ją przypominało. Substancja była troszkę gęstrza, jakbym kąpał się w rozcieńczonym kiślu. Zmuszałem się aby nie otworzyć ust i nie połknąć mazi. Chciałem z niej wyjść, ale całe moje ciało oplątywały bluszcze i innego rodzaju pnącza! W końcu nie wytrzymałem i odruchowo próbowałem łyknąć powietrza i o dzwo... Nie zakrztusiłem się, nie udusiłem. Substancje dostała się do płuc, a potem przy wydechu wypłynęła, tworząc małe bąbelki powietrza. Dziwne... Woda, którą można oddychać. Nagle coś szarpnęło, poczułem tępy, koszmarny ból z tyłu głowy, w prawej części piersi i lewej piszczeli. Ból był tak okropny, że zemdlałem...

Kiedy znowu się obudziłem nie leżałem już w dziwnej wodzie. Jeżałem na ziemi, na miękkim mchu. Ból minął, czółem już tylko senność. Nagle nade mną stanęła kobieta. W zawstydzająco skromnym ubraniu, zakrywające jedynie intymne i wsydliwe miejsca. Miała na sobie jeszcze naszyjnik z zielonym kamieniem o kształcie ośmiościanu foremnego. Jej oczy miały zwykłą, okrągłą źrenicę, lecz lekko wyblakłe i spowite mgłą. Ogromne i szpiczaste uszey sterczały, aż ponad czubek głowy. Mósiała to być elfka.............................. ...................................

A: Przestraszony zerwałem się z mchu, chwyciłem kij leżący nieopodal mojego legowiska i zacząłem jej grozić i żądać wyjaśnień, co się stało? W końcu... Nie miałem pewności, po której jest stronie.
B: Tak, jak wyżej, jednak zamiast grożenia przeszedłem od razu do działania... Starałem się ją uderzyć, ogłuszyć i pobiec jak najdalej od niej.
C: Byłem zbyt zmęczony... Czekałem z nadzieją, że nic mi się nie stanie... Czekałem na to, co zrobi elfka.


Możemy zrobić tak jak pisałem w jednym z pierwszych postów. Osoba, może odpowiedzieć, a potem ona lub ktoś inny dopisać co według niego powinno stać się dalej i też zadać pytanie... Pytania muszą być, ponieważ z założenia jest to gra paragrafowa, a nie opowiadanie forumowe. Co prawda już miałem obmyśloną fabułę, ale jeżeli ktoś chce sie dopisać to zapraszam :) A tak wogóle to... Podoba wam się opowiadanie, czy najchętniej byście mnie zakatrupili o ile byłoby to możliwe? :p
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline andp84

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #48 dnia: Marzec 11, 2005, 10:22:58 pm »
Odpowiedź C

Byłem dość mocno przerażony wydarzeniami ostatnich dni, które mocno dały mi się we znaki  - zmęczenie powodowało, że nieczułem się na siłach nawet ruszyć ręką, nie mówiąc już o walce.  Poza tym kobieta nie wyglądała wcale groźnie, a wręcz uśmiechneła się gdy zauważyła, że odzyskałem przytomność. Utkwiłem w niej spojrzenie, czekając na to co uczyni

P.S. Nie zauważyłem, że temat został przyklejony i już zacząłem szukać go na innych forach, na które mógł potencjalnie być przeniesiony.
A co do opowiadania - wychodzi Ci całkiem fajnie, zwłaszcza, że tak szybko odpowiadasz. Oczywiście zdarza się troche niezreczności czy literówek, ale trudno je wszystkie odrazu wyłapąć - w przypadku tych drugich rozwiązaniem może być pisanie w Wordzie, a następnie wklejanie tekstu na forum

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #49 dnia: Marzec 12, 2005, 06:57:25 pm »
Elfka ciągle uśmichając się do mnie zaczęła do mnie mówić. Znała ludzki język, chociaż czasem musiałem domyslać się o co jej chodzi. Powiedziała mi: "Odpoczywaj, odpoczywaj bo na pewno jesteś zmęczony. Nieźle cię urządzili, tylne płaty czaszki roztrazskane, kość miednicy skruszona, kości wszystkich kończyn wystawały ci ponad skórę. Kapłani dużo się namęczyli, żeby cię posklejać. Teraz musisz już tylko odpoczywać. Tutaj nic ci nie grozi. Jakbyś nie miał pewności... To miała być tajemnica, ale... Annaroth też tu jest, opiekuje się Riventh'em, no wiesz, tym drugim Drake co cię tu przyniósł. Jeżeli chcesz znać moje zdanie, to obaj wydają być z siebie zadowoleni. Ciągle się uśmiechają, żartują... To bardzo rzadkie w ich gatunku. A teraz odpoczywaj, musisz być zmęczony po kuracji. Aha... Mam na imię Riva" W jej ustach słowa, które nie pochodziły języka ludzkiego brzmiały przecudnie. Riva- słowo dźwięczne niczym źródlana woda, wpadająca do krystalicznej wody, Annaroth- w jej słowach było w tym imieniu pełno potęgi i ognia, Drake- coś nie zrozumiałego, tajemniczego i majestatycznego, a zarazem pięknego, Riventh- ogień, ciepło i delikatność... Z tymi słowami w uszach, zasnąłem głębokim snem, który przyniósł mi niewysłowioną ulgę.

Następnego dnia spacerowałem po pięknym lesie elfów. Drzewa były ogromne i w wysokości i w obwodzie. Na gałęziach wielu z nich stały okrągłe domki. Nie były zbudowane z desek. Gałęzie i kora drzew rosły w taki sposób, że tworzyły coś na krztałt stożkowatego namiotu. Po godzinie wędrówki odczółem zmęczenie. Ciągle jeszcze byłem lekko zmęczony i śpiący. Usiadłem na jakimś omszonym kamieniu, nieopodal sporego jeziora. Nie wiem kiedy, ale oparłem brodę o pierś i zacząłem drzemać. Byłem w stanie pośrednim między snem, a jawą. Z tak płytkiego zadurzenia wyrwał mnie podejrzany dźwięk. Coś jak pęknięcie suchej gałązki. Odwróciłem się gwałtownie i spostrzegłem, że w półmroku lasu coś się poruszyło. Nagle moją duszę ogarną niepokój. Jakby coś wtargnęło do mojego ciała i zaczęło nim targać i wywoływać niespokój. I znowu! byłem niemal pewien, że coś tam jest. Coś złego........................

A: Ruszyłem w stronę dźwięków, aby upewnić się co to jest.
B: Byłem jeszcze zmęczony, może wyobraźnia płata mi figle, więc zostałem tam gdzie byłem i znowu oddałem się drzemce.
C: Postanowiłem zawrócić do elfiego miasta i ostrzec, że coś dziwnego czai się w lesie. Poszedłem poszukać Rive, lub innego Elfa, a najlepiej Annarotha.


PS. Ja też nie zauażyłem, że ktoś przykleił temat :p To pernie dlatego nikt tak długo nie odpowiadał. Ale jedziemy dalej :D
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline Szatanista

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #50 dnia: Marzec 13, 2005, 05:54:34 am »
Odp A.

Powoli podniosłem sie z ziemi i spróbowałem przejść kilka kroków. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nagle zdałem sobie sprawę że niewiem gdzie jestem. Panika powoli ogarniała mój umysł...


mam nadzieje że to pasuje do reszty  ;)
ttp://struggletown.deviantart.com
http://myspace.com/strangecolours

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #51 dnia: Marzec 15, 2005, 08:18:15 am »
Powiem bez ogrudek... To miejsce mi się nie podobało. Chociaż do zachodu słońca zostało jeszcze sporo czasu panowała tu nieprzenikniona ciemność. Gałęzie drzew były tak gęste, że tworzyły pewnego rodzaju dach, przez które przenikały pojednyńcze wiązki światła.
Najgorsze było to, że nie wiedziałem gdzie jestem i którędy powinienem iść. Zgubiłem się. Nagle coś zauważyłem, coś przechodziło pomiędzy drzewami. Ale to nie było TO COŚ, co wywołało we mnie niepokój wtedy nad jeziorem. kiedy przyjrzałem się temu dokładniej, zauwarzyłem konia. Albo... Coś co go przypominało. Mógłbym powiedzieć, że miał kiedyś czarną, lśniącą sierść, ale kolor wyblakł, był szary, matowy. Szkapa była niesamowicie chuda, rzebra wystawały z jej ciała, na moje oko, na centymetr! A oczy... Jego oczy przeraziły mnie dogłębnie. Wyłupiaste, nienaturalnie wielkie, szare, bez śladu źrenicy, czy tęczówki. Nigy-koń parsknął, a jego parsknięcie brzmiało, jak świśnięcie upiornego wiatru. Powoli się wycofałem, kiedy nagle coś dotknęło mojego ramienia! Odwróciłem się gwałtownie, próbowałem kzyknąć, ale postać, która mnie złapała zatkała mi usta dłonią. Złapała mnie i gdzieś zaniosła. Szamotałem się, próbowałem uwolnić, ale postać trzymała mnie mocno. W końcu postawiła mnie na ziemię. Stanęła w smudze światła, dzięki temu zobaczyłem jej twarz. Odetchnąłem z ulgą, to była Riva. Powiedziała do mnie szeptem, jak zwykle niezbyt zrozumiale. W jej głosie wyczułem lekką nutę gniewu: "Co ty tutaj robisz? Nie powinno cię tutaj być. Tu jest zbyt niebezpiecznie. No dalej, zaprowadze cię do wioski". Ale ja wiedziałem, że coś w tym lesie się czai. Może i mieszkały tam także inne okropne stwory, podobne do upiornego konia, ale to co widział nad jeziorem napawało mnie tak wielkim niepokojem... To musiało być coś złego... Bardzo złego.............................. ................................... .........

A: Opowiedziałem Rivie o tym dlaczego wszedłem do lasu i jakie niebezpieczeństwo może się tam na nas czaić.
B: Poprosiłem Rive, aby zaprowadziła mnie do Annaroth'a. Myśle, że on będzie najlepiej wiedział co zrobić.
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline Szatanista

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #52 dnia: Marzec 18, 2005, 08:34:40 am »
b: po drodze walcze ze sobą żeby niepowiedzieć rivie o tym co zobaczyłem. ostatecznie sie powstrzymałem. szybko wyszliśmy z lasu i w momencie w ktorym zobaczyłem Annarotha poczułem się dużo lepiej.
ttp://struggletown.deviantart.com
http://myspace.com/strangecolours

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #53 dnia: Marzec 21, 2005, 04:38:17 pm »
Jednak Annaroth nie był sam. Po jego prawicy leżała ogromna bestja, ogromny jaszczur. Widziałem jego podobiznę w korytarzu w jaskini. Zapewne był to ten sam, na którego grzbiecie tutaj przybyłem. Drake, Istota... Riventh, a przynajmniej tak mówiła na niego Riva... Dziwne podobieństwo imion, może to tylko zbieg okoliczności, ale... Hmm... Nieważne. Jednak na jego widok speszyłem się, cofnąłem się o krok i spostrzegłem, że obydwaj o czymś rozmawiają. Podziękowałem elfce, która zaraz po tym niemal bezszelestnie zniknęła wśród drzew. Ja zaszyłem się w krzakach i nadstawiłem uszu. Ciekawe o czym rozmawiali. Annaroth siedział oparty o ogromne drzewo, głowę miał przechyloną do góry, ku niebu... Miał przymrużone oczy, wyglądał tak jakby się opalał. Riventh, w swojej smoczej postaci (tą nazwę też wziąłem od posągów z jaskini. Nie wiem dlaczego, ale ta wersja odpowiadała mi najlepiej, chociaż wiedziałem, że nie są smokami, tylko czymś do nich podobnym) trzymał głowę blisko ziemi, tak aby mógł wszystko słyszeć co mówi Annaroth. Obydwoje mieli na twarzach/paszczękach lekki uśmieszek. Annaroth bawił się w palcach jakimś kamieniem. Zielonym kamieniem, przypominającym prymitywny nóż składający się wyłącznie z ostrza. Kolor przypominał połyskującą barwę chitynowych pancerzy zielonkawych much, jakie osiadają zazwyczaj na zgniłym mięsie... Chociaż porównanie do zwierząt tak obrzydliwych zupełnie do owego "noża" nie pasowało. Riventh spojżał na połyskujący przdemiot i szepnął (szeptał głośno, więc nie miałem kłopotów z usłyszeniem treści przesłania, głos rozchodził się dziwnie, jakby ktoś krzyczał do głębokiej studni): "Nadal o niej myślisz? O Ivy? Omal nie parsknąłem śmiechem... Twarz Annarotha na dźwięk tego imienia przybrała postać taką głupawą i wariacko szczęśliwą, że... Po prostu brak mi słów żeby to opisać, ale słuchałem dalej. "Tak... Wszystko takie namieszane, ale jej sprawa jest dla mnie prosta", odpowiedział, po czym Riventh ciągnął dalej swoje odpytywanie: "Czemu do niej nie polecisz? Patrzysz za nią już od lat. Wie przynajmniej o twoich uczóciach?" (Dłuższa przerwa) "No nieee... Jak tak dalej będziesz to odkładał, to ktoś inny ci ją zajmie. Tuż sprzed nosa! A co ja gadam... I tak nie słuchasz. Rozmyślaj o swojej Ivy, ale wiedz, że samo rozmyślanie ci nie pomorze. Przemyśl także i moje słowa. A... Musze się wreszcie ruszyć. Musze sobie polatać, bo zwarjuje!" Annaroth wyglądał tak, jakby teraz obudził się z zadumy, rzekł: "Poczekaj, myślę, że powinieneś się jeszcze z kimś zobaczyć... Glorroth!! Przestań się ciągle chować po krzakach i nabijać się z uczuć swojego kumpla!" Nagle coś mnie popchnęło i powaliło na ziemie. Chyba moje własne zaskoczenie... Powolutku wyszedłem z krzaków i z głupią miną podszedłem do obydwu Istot. "No... Tego..." Zacząłem. Nie wiedziałem co powiedzieć, ale nagle sobie przypomniałem, po co tutaj w ogóle przyszedłem. "Słuchaj... Tam w lesie... Coś tam jest. Wiem, podobno dziwne i straszne stwory tam się kręcą, ale... Nie wiem jak to powiedzieć, ale... Czuję, że to coś naprawdę niedobrego. Podobnie się czułem, jak Czarny był w pobliżu. Jakieś dziwne dreszcze... Wiesz o co mi chodzi?" Annaroth patrzył na mnie. Po chwili namysłu odrzekł już najzupełniej poważnym (nie warjacko rozmarzonym) głosem: "Rozumiem. Wiem o co ci chodzi i myślę, że chyba powinienem to sprawdzić. Bywał Riventh!" po czym ruszył w stronę czarnego lasu. A ja................................. ..............

A: Poszedłem za Annarothem. W końcu... Może potrzebować mojej pomocy.
B: Zapytałem się Riventha: "Słyszałem, że gdzieś lecisz... Mogę się dosiąść?" Poprzednim lotem nie miałem czasu się naroskoszować, więc chciałem teraz skorzystać z okazji. Może zobacze jakieś ciekawe miejsca?
C: Poszedłem do lasu, szukałem Rivy. Chciałem z nią pobyć, pogadać, może wyciągnąć trochę informacji...
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline Szatanista

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #54 dnia: Marzec 24, 2005, 03:06:56 pm »
A
"Annaroth czekaj, sam niemożesz iść. Ide z tobą." Annaroth zatrzymał sie na chwile. Podbiegam do niego i ruszamy do lasu.
ttp://struggletown.deviantart.com
http://myspace.com/strangecolours

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #55 dnia: Marzec 30, 2005, 02:13:53 pm »
Teraz las nie wydawał się już taki... Mroczny, ciemny, ponury. Co prawda nadal odczówałem dokuczliwy i irytujący strach, ale nie aż tak wielki, jak poprzednio. Od Annarotha biła nikła poświata, szata falowała na jego ciele. Czuło się od niego jak zwykle przyjemne gorąco. Znowu! Znowu coś przeskoczyło pomiędzy drzewami. Annaroth też to dostrzegł. Przystanął, zaczął się rozglądać, a potem gwałtownie skoczył w moim kierunku! Nie wiedziałem co zrobić. Wydawałoby się, jakby chciał chwycić za moje gardło i mnie udusić! Strach sparaliżował moje ciało, wydawało mi się, że w oczach mojego kompana błyszczą szalone iskry furii............

A: Uskoczyłem na bok i zacząłem uciekać.
B: Uskoczyłem na bok i zacząłem mówić do Annarotha, próbując go wyciągnąć z transu.
C: Wiedziałem, że nic nie wskóram wobec tak potężnej Istoty. A może... Annaroth zapewne wie lepiej co robić.

-------------------------------------------------------------------------------------

PS. Poważna sprawa. Mam coraz mniej siły i czasu (ech ta szkoła) na odpowiadanie. Błagam o wybaczenie, że tak długo zwlekałem z odpowiedzią. Mam 3 propozycje: 1). Możemy zrobić tak, jak proponowałem na początku, że kto odpowiada, ten pisze coś dalej i sam zadaje pytanie o dalszy ciąg. 2). Poproszę kogoś z tych już bardziej doświadczonych forumowiczów o zastąpienie mnie. Proszę zgłaszać kandydatury :p Jak już kogoś wybierzemy, poproszę o kontakt, abym mógł opowiedzieć mu coś, jakie miałem zamiary co do fabuły. 3). Nic nie zmienimy i będzie tak jak dawniej. W połowie kwietnia będe miał egzaminy, a po nich będe mógł wrócić do pisania. Wybór, należy do was...
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline Szatanista

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #56 dnia: Marzec 31, 2005, 12:26:53 pm »
Cytat: "zompi"


PS. Poważna sprawa. Mam coraz mniej siły i czasu (ech ta szkoła) na odpowiadanie. Błagam o wybaczenie, że tak długo zwlekałem z odpowiedzią. Mam 3 propozycje: 1). Możemy zrobić tak, jak proponowałem na początku, że kto odpowiada, ten pisze coś dalej i sam zadaje pytanie o dalszy ciąg. 2). Poproszę kogoś z tych już bardziej doświadczonych forumowiczów o zastąpienie mnie. Proszę zgłaszać kandydatury :p Jak już kogoś wybierzemy, poproszę o kontakt, abym mógł opowiedzieć mu coś, jakie miałem zamiary co do fabuły. 3). Nic nie zmienimy i będzie tak jak dawniej. W połowie kwietnia będe miał egzaminy, a po nich będe mógł wrócić do pisania. Wybór, należy do was...


ja myśle że propozycja nr 1 wydaje sie być najrozsądniejsza gdyż opowiadanie zaczęlo by sie toczyć dużo szybciej. jeśli chodzi o propozycje 2 problemem będzie znalezienie kogoś kto mógłby cie zastąpić. odpowiedź nr 3, czyli pozostanie przy obecnym systemie, jest również całkiem sensowna gdyż już niedużo ci zostało do egzaminów, a że to ty zacząłeś tworzyć to opowiadanie, myśle, że to właśnie ty powinieneś je toczyć do końca. to moje zdanie(a nawet 2 ;))
ttp://struggletown.deviantart.com
http://myspace.com/strangecolours

Offline smocza Leia

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #57 dnia: Kwiecień 27, 2005, 01:55:51 pm »
Pozwólcie, że i ja się dołącze do zabawy.
Ja jednak poczekam, wybieram opcję 3), tym bardziej, że dzisiaj nasz zompi pisze ostatni egzamin 8) .

P.S. Nie jestem taka mała jak myślicie, na poczętku maja kończę 14 rok. Ach, jak ten czas szybko leci...
toś kto pokonuje innych jest silny. Ktoś kto pokonuje siebie jest potężny...

Offline zompi

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #58 dnia: Kwiecień 28, 2005, 01:47:32 pm »
To znowu ja :)
Egzaminy kaput! Hurra... Prościzna, ale ja oczywiście w swoim stylu wszystko spaparałem... A może tylko mi się tak wydaje.
Dobra. Dosyć o mnie :) Możemy zaczynać znowu pisać? Ciągle czekam na odpowiedź na poprzednie pytanie (patrz: kilka postów wyżej).
Wiadomo, że smoki nie istnieją, ale każdy z nich na inny sposób."
                              ---Stanisław Lem---

Offline Szatanista

Opowiadanie opisowe.
« Odpowiedź #59 dnia: Kwiecień 30, 2005, 04:06:52 am »
Uskoczyłem na bok. upadłem na stos liści leżący pod jakimś drzewem. annaroth ominął jednak miejsce w którym stałem i skoczył w cień. zobaczyłem tylko jak coś na niego skoczyło.
a. biegne pomóc annarothowi
b. uciekam

p.s. po raz wtóry powtarzam, jesli jakieś bzdury powypisywałem to mnie zignorujcie ;)
ttp://struggletown.deviantart.com
http://myspace.com/strangecolours