Może trochę nieuprzejmie zapytam, ale co poza defetyzmem wniosło to do tematu?
To bardzo dziwna tendencja, mianowicie zakładanie nieuchronnej klęski ludzkości jeszcze na szczeblu pojedynczej planety. Zagrożenia czyhające na nasz gatunek, oraz samo życie są jak najbardziej realne, ale wcale nie jest powiedziane, że jesteśmy bez szans.
Zmiana klimatu? To proces cykliczny - następują po sobie glacjały i interglacjały zmieniające charakter życia na powierzchni planety. Nasi przodkowie zanim jeszcze można nazwać ich ludźmi w sensie sapiens sapiens przeżyli szereg takich zmian, chociaż ich zdolności intelektualne i motoryczne były bardzo ograniczone. Ich niewielka populacja wskazywała na znikomą szansę przetrwania, jednak coś sprawiło, że nie wyginęli.
Dziś jest znacznie więcej ludzi, więc analogicznie więcej trafi się osobników silnych, odpornych na choroby (w tym megaepidemie) i będących w stanie przetrwać globalną zimę. Nie zapominajmy, że technologia daje nam możliwość życia w znacznie lepszych warunkach pomimo zmian klimatycznych.
Chaos magnetyczny? To również zjawisko cykliczne, uważa się nawet, że związane z upadkami planetoid i komet. Powoduje zmiany pola magnetycznego, co bezpośrednio nie jest zagrożeniem dla życia. Jedyne, co mogło by wytępić ludzi to związane z tym to częściowe zaniknięcie pola magnetycznego planety i ekspozycja na promieniowanie kosmiczne.
Przed promieniowaniem gatunek ludzki ochroniła by żelazna zasada ewolucji zostawiająca tylko odpowiednio przystosowane jednostki, bądź szczęśliwców nie zabitych przez nowotwory. Rozsądek kazał by nam starać się unikać promieniowania, więc prawdopodobnie zejść pod ziemię na czas szczególnie niebezpieczny. A ten czas wiadomo jest skończony - Ziemia odzyskuje po jakimś czasie magnetyczną równowagę.
Kolizja ciała niebieskiego z Ziemią? Średnio co 100 lat ma miejsce jedna porównywalna z przypadkiem katastrofy tunguskiej gdy eksplodujący meteor wykosił drzewa w promieniu 40 kilometrów. W przypadku mniejszych katastrof ratuje nas liczba ludności. Zawsze ktoś przetrwa katastrofę i czas zapylenia atmosfery. Jednak potężna planetoida, która dokonuje "resetu" życia na planecie to zjawisko zdarzające się raz na 100-200 milionów lat - nasze istnienie w stosunku do tego ogromu czasu jest relatywnie krótkie. Biorąc pod uwagę błyskawiczny rozwój technologiczny, który jest najlepiej widoczny w XX. wieku, już wkrótce ludzie staną się na tyle niezależni, że będą mogli zrobić coś więcej niż bezczynnie czekać na zagładę.
Zaryzykował bym stwierdzenie, że już dziś, gdyby wyśledzić odpowiednio wcześniej trajektorię kosmicznego pocisku, można by podjąć działania zapobiegawcze i nawet zepchnąć obiekt z toru kolizyjnego. Dysponując dzisiejszą technologią.
Ludziom się wydaje, że niebezpieczeństwa dla cywilizacji mnożą się i wkrótce nastąpi niechybny koniec. Istotnie, nie możemy zapominać, że Ziemię obejmują prawa, które dały jej życie, oraz mogą je odebrać.
Jednak nie można traktować tego zbyt poważnie doszukując się znaków katastrofy mającej się zdarzyć na przestrzeni lat. To się może zdarzyć kiedykolwiek, ale my już udowodniliśmy, że jesteśmy bardzo cwaną rasą w swej ignorancji. Z odpowiednią motywacją przetrwanie jest możliwe - to jest najważniejsze, bowiem cywilizacja może zostać odzyskana w krótkim czasie, relatywnie do eonów jakie zabrała nam ewolucja w człowieka myślącego.