A mnie w ogóle nie przeszkadza to, że ktoś nie czytał książki, więcej, uważam, że łączenie gry z książką nie ma większego sensu. Oto kilka słów motywujących moje podejście.
Po pierwsze, jeszcze nigdy podczas grania, a gram od początku, nie spotkałem się z tym, aby podczas bitwy gaworzyć sobie o książce. Owszem, zdarzały się porównania tego do tamtego, ale raczej dysputa koncentruje się wokół kostek i tego typu rzeczy, aniżeli wokół książkowej poezji. Po drugie, nie uważam, że zmagania z przeciwnikiem, który nie zna dzieł Tolkiena to dla mnie dyshonor. To trochę tak, jakbym zarzucał hobbyście, że interesuje się kulturą starożytnego Egiptu, a hieroglificznych komiksów na świątynnych ścianach w ogóle nie zna. Fuj, bluźnierca!
Absurd. Kuriozum również jest gorszenie się, iż gracze LOTRa nie znają dzieł Tolkiena. Pewnie, że lepiej jest, gdy delikwent je zna, ale jeśli ich na oczy nie widział, to, moim skromnym zdaniem, nie powinno się go z tego powodu szykanować. No, bo i po co komu nauka hieroglifów?