Witam niedowiarków w siłe war-cry.
Jestem jednym z krakowskich scaut-ów.
Nie wiem jak wygląda to winnych miastach ale u nas w Kraku nie ma dnia żeby ktoś w war-cry nie grał a turnieje odbywają się z częstotliwością większą niż 3 razy w tygodniu.
I choć Mtg można nazwać weteranem karciankowym to niestety
u nas ulega ono w znaczny sposób takiemu beniaminkowi jak war-cry.
Najlepszym przykładem mogły być chociarzby regionalsy.
Z początku miny mieliśmy nie tęgie; wielu z graczy wyjechało na wakacje i było nas miejscowych jedynie 10 osób ( a trzeba wiedzieć że w turniejach nieczęsto pojawia się dwa razy więcej) ale szybko braki uzupełnili goście których było równierz koło dziesięciu.