Trochę trudno to opowiedzieć, żeby nie sprzedać spoilerów, bo sytuacja się dynamicznie rozwija i przechodzi z jednego miejsca w zupełnie ale to ZUPEŁNIE inne. I to wielki urok tej serii. Może tak, jest to alternatywny świat, para-bajkowa kraina, w którym pojawia się przybysz z innych stron i bierze udział w lokalnym turnieju walk. Głównymi bohaterami są też miejscowy chłopiec i jego matka z którymi się zaprzyjaźnia (chłopiec też bierze udział w turnieju). Jakkolwiek banalnie by brzmiał początek, to im dalej w las, tym bardziej robi się z tego jazda bez trzymanki w zupełnie nieoczekiwanm kierunku a bajkowy sielski klimat z czasem pryska i robi sie poważnie a momentami wręcz dramatycznie.
Wiem, enimgamtycznie, ale nie chcę Ci tego nie zepsuć, ale zapewniam, że czyta się to jednym tchem.
Nie wiedziałem o tym zupłenie nic (wciągam Vivesa w ciemno bez wyjątków) i to był właśnie duży plus. Bo kończac kolejne tomy coraz szerzej otwierałem oczy. Radziłbym nie oglądać plansz z tomów późniejszych niż pierwszy czy drugi.