Hmmmm... Myślę i myślę, i wiem już chyba, co nie podoba mi się w idei "ciemnej strony" oraz jej korumpującego wpływu.
Po prostu takie postawienie sprawy strasznie spłyca wszelkie dylematy etyczne...
Osobiście uważam, że bardzo interesującą kwestią są rózne ukryte tendencje u ludzi, ich potencjał do czynienia tak dobra, jak zła. Możliwość, że poprzez złe wybory możemy wpakować się w sytuację, w której zaczniemy robić rzeczy błędne, wręcz złe. Motyw, że nawet dobrego człowieka można zmanipulować i zrobić z niego kogoś znacznie mniej ciekawego.
Idea "Ciemnej Strony Mocy" tę kwestię spłyca, bo usuwa bardzo ważny element - wolny wybór. Wiadomo, człowiek może dać się ponieść emocjom. Może popełnić błąd, opowiedzieć się po niewłaściwej stronie barykady. Może w tym wyborze tkwić, tworząc kolejne racjonalizacje... Ale interesujące jest to wtedy tylko, kiedy to wszystko to wybór owego człowieka - nie zaś wpływ jakiejś mistycznej siły, która robi z człowieka psychopatę wbrew jego woli.
Odnosząc się konkretnie do "Zemsty Sithów" - ewolucja Anakina w Vadera byłaby naprawdę interesująca, jeśli wiedzielibysmy, że to wszystko, co Anakin robi, wynika z jego własnej osobowości. Prawdziwy tragizm tej sytuacji widoczny byłby wtedy, gdybyśmy widzieli, że Anakin popełnia te wszystkie zbrodnie z miłości do Padme, że pakuje się w sytuację, z której nie umie wyjść, choć chce. Gdybyśmy widzieli, że to wszystko, co dzieje się z Anakinem, to wyłącznie jego wina, jego błędnych ocen. Że mamy do czynienia z człowiekiem, który w odruchu paniki posunął się za daleko, spalił za sobą wszystkie mosty - i nie może już tego naprawić. Dodanie natomiast wpływu "ciemnej strony" trywializuje to - wychodzi na to, że Darth Vader to jakaś nowa osobowość, która robi rzeczy, których Anakin nigdy sam z siebie by nie zrobił. Jedyny błąd Anakina to to, że raz uległ emocjom - a wszystko inne to już efekt działania kosmicznych sił.
Z tego samego powodu Sithowie w ogóle byliby ciekawszym motywem, gdyby ów wpływ Ciemnej Strony był mniejszy. Mielibyśmy wtedy realną opozycję ideologiczną do Jedi. Jedi mówią: trzeba panować nad emocjami i działać altruistycznie. Sithowie mówią: bzdura, działajmy emocjonalnie i myślmy o sobie! Bez wpływu Ciemnej Strony oni też byliby nieprzyjemnymi moralnie postaciami - ale mogliby być trochę bardziej różnorodni, różne mogłyby być ich "stężenia zła". Na przykład - moglibyśmy mieć np. Sitha, który jest bezlitosny dla wrogów, działa w zasadzie kompletnie egoistycznie - ale np. wciąż jest zdolny do przyjaźni, miłości do określonych osób... Istnienie Ciemnej Strony odbiera tę możliwość, Sithowie są po prostu opętanymi szaleńcami, uzależnionymi od potęgi i pozbawionymi jakichkolwiek uczuć poza złością i nienawiścią. Nie ludźmi, którzy kroczą taką drogą, bo po prostu chcą... Wiem, że podważam w tym momencie kluczowy koncept "Gwiezdnych wojen" - ale naprawdę uważam, że takie postawienie tej kwestii, jak to zrobił Lucas, jest po prostu mniej ciekawe.