W 3 numerze Ziniola zetknąłem się po raz pierwszy ze Szramą. Nie było to może piękne spotkanie, ale na pewno mnie zaintrygowało, bo bardzo amerykański wydawał się ten bohater (w pozytywnym znaczeniu). Samo opowiadanie jakby wstęp do większej całości stanowiło, więc z niecierpliwością czekałem na ciąg dalszy. Niestety "Istota Legendy" tą całością nie jest.
Praktycznie kolejne krótkie historyjki w ogóle ze sobą nie powiązane, co jest wielką szkodą. Do tego momentami tak pojechane, że aż ciężko uwierzyć, że poważne. Zakończenie "Kolacji" to właściwie kpina. No a opowiadanie "Deszcz" w ogóle nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego.
Graficznie jest całkiem nieźle za to, oczywiście niektórzy rysownicy nie powinni już więcej rysować Szramy, ale w przypadku Rudowskiego, Mazurak czy Pawlaka dalsza praca nad tą postacią jest mile widziana. Miło trzeba przyznać się czyta tą antologię, chyba właśnie dzięki sprawnym rysownikom.
Bo scenarzysta, to chyba powinien książki pisać. On wszystko przekazuje za pomocą dialogów właściwie i to w dodatku strasznie patetycznych. Od strony fabularnej naprawdę nie ma się co zachwycać. Strasznie brakuje jakiejś większej historii, z drugoplanowymi postaciami, zwrotami akcji, większą aferą, wątkiem pokazanym od początku do końca, a nie tylko ostatnie minuty jak już Szrama wykonuje swoje zadanie. Cóż, nie spodziewałem się po "Szramie" tyle co po "Sygnale do Szumu", ale mogło być lepiej, mimo to z pewnością kupię kolejny tom i czekam z niecierpliwością na "Grudzień". Ocena: 3/6