Autor Wątek: Rozczarowania......  (Przeczytany 12912 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Freudstein

Rozczarowania......
« Odpowiedź #30 dnia: Czerwiec 10, 2005, 03:04:19 pm »
Cytat: "grzEGOrz"

no chyba jednak nie do końca to samo. bo dla Ciebie istnieje tylko jeden rodzaj filmów grozy, co jest ewidentną bzdurą, a ocenianie filmów jednym wzorem to przykład zaślepienia.


No właśnie, że tak nie jest. Jakby tak było to może z 20 horrorów oceniłbym wyżej niż 1.

Cytat: "grzEGOrz"
jeśli chcesz oceniać sobie wg swoich jedynie słusznych kryteriów "ma straszyć i już" to Twoja sprawa :D ja wolę spojrzeć na gatunek nieco szerzej i nie oczekuję, że "Necro Files" albo "Burial Ground" przyprawią mnie o szybsze bicie serca, najwyżej o radosny rechot.
 


No i przekręciłeś moje zdania, bo napisałem, że "straszenie" jest tylko jednym z elementów, tylko, że najważniejszym dla mnie. To tak jak z ocenianiem zdjęcia u mnie w szkole. Dobre technicznie: ostre, dobrze naświetlone, poprawne kompozycyjnie- MASZ 5. Jeżeli jest ono poza tym wymyślne, oryginalne, przebija z niego artyzm (wg osób oceniających)- MASZ 6.
TO MOŻE GŁUPIE PORÓWNANIE BO ARTYZM JEST WRAŻENIEM SUBIEKTYWNYM (W SUMIE STRACH TEŻ W PEWNYM STOPNIU) ALE JAKOŚ MI TAK PRZYSZŁO DO GŁOWY. Do twojej wiadomości: Ja patrzę na ten gatunek bardzo szeroko i też nie od wszystkich filmów oczekuje wywołania u mnie strachu. Jeżeliby tak nie było nie byłbym fanem kina grozy. Proste.

FREUDSTEIN
THERE'S NO FIRE IN HELL, IT'S ONLY A MIRROR WALL ROOM... I TRIED TO MEET THE ONE WHO LOOKED LIKE THE OTHER... I ASKED HER NAME... ANNAISSE".

Offline murderdoll

Rozczarowania......
« Odpowiedź #31 dnia: Czerwiec 10, 2005, 05:46:37 pm »
z wymienionych filmow, to nie powiem, by "Drabina.." mnie wystraszyła :? Film jest napraede ok, ale zeby straszny... hmm...
Podobnie z Ju-On -rozczarowanie japonska wersja ogromne. Amerykanska jest lepsza po stokroc.
img]http://michalekn.fm.interia.pl/murder.gif[/img]

Offline 8jakis

Rozczarowania......
« Odpowiedź #32 dnia: Październik 06, 2005, 10:32:07 am »
W paszczy szaleństwa - nuda, nuda, nuda
 skąd wiadomo, że świat istnieje?

Offline Baldwin

Rozczarowania......
« Odpowiedź #33 dnia: Październik 06, 2005, 10:41:06 pm »
O, pierwsza osoba która podziela moje zdanie co do tego filmu.Wreszcie

Offline greah

Rozczarowania......
« Odpowiedź #34 dnia: Październik 09, 2005, 08:43:47 pm »
swoją drogą dziwne zdanie, bo film bardzo ciekawy. ot taki....lynchowaty


chociaż przyznaję, że motyw z gumowym potworem trochę przesadzony (a i babcia-ośmiornica jakaś taka mało groteskowa)

Offline darksphere

Rozczarowania......
« Odpowiedź #35 dnia: Październik 09, 2005, 11:33:58 pm »
True, true ...

Uprasza się o bardziej rozbudowane formy wypowiedzi pisemnej

Offline Roberto

Rozczarowania......
« Odpowiedź #36 dnia: Styczeń 03, 2006, 08:28:00 am »
Pozwolę sobie odgrzać stary temat, bo to chyba najlepsze miejsce żeby się podzielić wrażeniami po obejżeniu "Land of the Dead"... niestety. Po "Nocy żywych trupów" (zarówno wersji starej jak i nowej) i świcie żywych trupów spodziewałem się więcej, dużo więcej po najnowszym filmie w serii. A co dostałem ? Resident Evil z okrojonym budżetem, i w dodatku z mimozowatą Asią Argento zamiast Jovovich... Ciąg dalszy narzekań będzie zawierał spoilery, więc uprasza się o ostrożność:














1. Życie całego "ostatniego" (chyba, w każdym razie takie odniosłem wrażenie) miasta zamieszkałego przez żywych uzależnione od jednej pancernej cięzarówki... Litości...
2. Efekty specjalne sto razy lepsze były w świcie zywych trupów (tym starym, nowego jeszcze nie widziałem) - chodzi mi tu głównie o to, że zombie byli tam dużo bardziej przekonywujący.
3. Pointa jest kretyńska - główny bohater stwierdza, ze tak naprawde te zombie to w porządku kolesie szukający po prostu swojego miejsca na ziemi... No kurde, może i szukają, ale przy okazji chcą wygryźć nas z naszego miejsca, i to dosłownie. Jakie pokojowe współistnienie jak jedna strona zjada drugą, no niech mi ktoś to wytłumaczy bo ja nie mogę nad tym przejść do porządku dziennego.

Z drugiej strony w filmie jest jedno świetne ujęcie - zombie wychodzący z rzeki. Nie jestem jednak pewien czy to wystarczy żeby ocenić ten film pozytywnie... Moja rada: omijać szerokim łukiem.

Offline darksphere

Rozczarowania......
« Odpowiedź #37 dnia: Styczeń 13, 2006, 09:54:44 am »
Częściowo musze się zodzić z Roberto, pomimo wielkich nadziei jakie wiąxzane były z powrotem Romero do aktywnego życia twórczego film LotD nie zaskakuje szczególną finezją. Zbyt dużo w tym filmie starych rozwiązań aluzji politycznych, zbyt oólnie zarysowana fabuła kilka poważnych wpadek. Na usprawiedliwienie Romero mżna jedynie stwierdzić, że postęp przemysłu filmowego (technik realizacyjnych i efektów) zmusza do ciągłego rozwoju, a Romero poruszałsię w LotD w starej konwencji czyli praktycznie brak efektów komputerowych. Stawianie na oldskulowe triki z kamerami i charakteryzacją nie wzbudzają już takich emocji jak 10 lat temu. IMO poczekamy jeszcze trochę na film o zombie, który wstrząśnie tym tematem.

Pointa może rzeczywiście nie jest zbyt sensowna, ale już cel podróży bohatera (ów) wydaje się przemyślany - północ... Dlaczego?
Zombie nie wytwarzają własnego ciepła, toteż zimniejsze części globu mogą być "czyste" od zombie. Spadek temperatury zewnętrznej może powodować wiotczenie, skórcze mięśni i ich dysfunkcje = jako, że zombie mają "chyba" temperaturę otoczenia nie będą mogły funkcjonować w niskich temperaturach -------> ruszajmy na północ  ;)

Offline SickBastard

Rozczarowania......
« Odpowiedź #38 dnia: Styczeń 13, 2006, 07:56:10 pm »
rzeczywiście. "Ziemia żywych trupów" to słaby film, ale nie do końca ;)

po pierwsze - myślące zombiaki to IMHO głupi pomysł. nietrafiony. jeżeli już odeszli od "tradycyjnego romerowskiego żywego trupa" to mogli iśc w kierunku tego z remaku "świtu". dużo fajniejsze są te biegające. śmieszyło mnie jak to czarny-zombie-ze-stacji-benzynowej sięgnął po broń, jak to namówił rzeźnika żeby ten użył tasaka na pilśniowej płycie, jak to przewracał swoich pobratyńców żeby niedosięgły ich kule (początek filmu), jak to dobijał płonącego kolegę i jak 'cierpiał' widząc wiszace 'tarcze'. to było kretyńskie... siłą zombie była ich ilość, 'wytrzymałość' i krwiożerczość, a nie rozum... no ale już sporo kretynizmów widzałem i ten nie jest tak duży żeby film skreślać.

z dobrych momentów: atak na miasto, sama polityka wewnątrz mi pasowała choć była bardzo uproszczona. zombie-klown, zombie-muzykanci, cheerleaderka zombie - bardzo fajne, takie komiksowe zagrania :)
no i gore :D

ale Romero niestety bardziej postawił na psychologię zombiaków a nie na w 100% żywe postacie, z którymi w jego filmach potrafiłem się w jakiś sposób zżyć. i tak jakoś tylko Robert Joy w roli Charliego i Asia Argento przypadli mi do gustu. nawet fajnie wypadł Cholo...
a na niekorzyść liczę jeszcze Hoppera, który ostatnio w każdym filmie jaki bym z nim zobaczył jest identyczny, a także mało dramatu... i 'przeżywalność' bohaterów, po obejrzeniu została mi w głowie taka myśl - "WTF? to Romero końcówkę robił?"

teraz czekam na remake "Day of the dead" :) mam nadzieje że ten film pokaże więcej.

darksphere: ciekawa koncepcja na temat zombie i tej północy.

Offline Roberto

Rozczarowania......
« Odpowiedź #39 dnia: Styczeń 14, 2006, 04:40:28 pm »
Darksphere - chyba trochę przecekombinowałeś - IMHO bohaterowie ruszają "na północ" bo to pierwszy kierunek jaki scenarzuście przyszedł do głowy - no bo gdzie mają ruszać Amerykanie? Na wschód ? - nie sądze... sensownie w ich sytuacji byłoby się przenieść na jakieś bezludne albo chociaż słabo zaludnione tereny: gdzie nie było ludzi tam nie będzie trupów... A co do filmu który "wstrząśnie tematem" to ja raczej liczę na jakichś niezależnych, mało znanych twórców. Wydaje mi się że do filmu o zombie (czy wogóle do horroru) nie potrzeba jakichś kapitalnych efektów, dobry make-up i sztuczne wzgl. zwierzęce wnętrzności w zupełności wystarczą, sęk w tym że uznanym twórcom jakby brakuje ostatnio pomysłów. Wystarczy porównać "Cursed" i "Ginger Snaps"...

Offline Dahak

Rozczarowania......
« Odpowiedź #40 dnia: Grudzień 20, 2006, 11:22:04 pm »
Najwiekszą klapą wśród horrorów była chyba "Królowa potępionych" A. Rice, oczywiście chodzi mi o film. To była tragedia.
pamiętam jak czekałem na ten film, byłem podekscytowany ale po obejrzeniu go załamałem się. Jedyny klimat jaki tam był dawała tylko muzyka (chyba tylko dlatego bo lubię utwory KORNA).
Może gdybym nie przeczytał ksiąrzki to jakoś by było ale niestety przeczytałem. Ksiąrzka była zajefajna ale film nie.
Nie było prawie żadniego porównania między ksiąrzką a filmem, no może tylko główni bohaterowie.

 

anything