I tak znów pojawiam się w tym temacie, czymś zaciekawiony.
Czy wśród dzisiejszych rycerzy zdażaja sie wariaci?
W takim mrowiu ludzi,jakie jest na ziemi, zdarzają się osobnicy co najmniej dziwni, którym coś czasem do głowy strzela niebezpiecznego.
A jeśli ów wariat trzyma w rękach ostry ,póltorametrowy miecz, sztylet długi,czy topór, to jakże łatwo może mu wpaść do głowy myśl, aby tamtego ktory stoi przeciw niemu, pchnąć ostrzem , głęboko.
Co prawda bractwa przesiewają chętnych , aby nienormalny nie wstąpił w ich szeregi, ale nie wszęzie , nie we wszystkich bractwach są ludzie odpowiednio wcześnie poznający , że ten energiczny nowicjusz jest nie bezpieczny.
Nie chodzi mi tu o ludzi którzy w zgiełku bitewnym, zapominają że mamy wiek dwudziesty pierwszy a nie czternasty , i walą wrogów bez opamiętania, nie zwracając uwagi na to że są to jego koledzy,zdarza się
Ależ mnie poetycko natchnęlo.
Zamierzam napisać kryminał, opierające się na założeniu iż wariaci się w bractwach zdarzaja, a skuteczność średniowiecznych metod zabijanie , nie zmieniła się wiele. Krew na mieczu.
Odpowiedzcie na moje pytanie,jeśli możecie.
Pozdro panowie rycerze , odwiedzajcie czasem psycholgów