Może stwierdzisz, że się czepiam, ale co to znaczy "umowność opowieści" i co to znaczy, "traktować dosłownie historię"? Zarzutu z tym związanego nie rozumiem.
Historia zawsze jest ułożonym przez autora ciągiem zdarzeń (niezależnie od tego w jakim stopniu sa oparte na faktach) i zawsze czytelnik organizuje te zdarzenia w jakąś spójną dla niego całość, poczawszy od banalnego ustawiania poszczególnych scen w jakiś szereg czasowy i przyczynowo-skutkowy, a skończywszy na dopisywaniu morału albo bardziej złożonej interpreatcji. Zawsze tylko od ciebie zależy, jak daleko zajdziesz, być może zupełnie wbrew intencjom twórcy. Eco pisze w jednej książce (mitygując zresztą Rortyego, który jest jeszcze bardziej radykalny), że jedyne co interpretacja musi, to zachować spójność i nie ignorować "istotnych" elementów.
Wracając do Lupusa, mi nie brakowalo żadnych sygnałów. Wg mnie scenografia nie ma wiekszego znaczenia, tzn. podejrzewam, że Peetersowi zwyczajnie nie chciało się rysować konkretnych samochodów czy domów (choc jak ktoś ma wyobrażnię, może coś tu dopisać), a przejście od dość luzackiej włoczęgady, do dramatu psychologicznego a potem do krwawych scen, to wręcz dość ograny motyw.
Wchodząc w szczególiki.
1.Wędkowanie. Jesli łapiesz bezsens tych polowań, to chyba wystarczy, nie widzę potrzeby dodawania jakichś komentarzy odautorskich.
2. Zachowanie Lupusa po śmierci Tony'ego nie wydaje mi się nienaturalne. gość jest w szoku, poza tym, jak Tony zdążył mu zarzucić, trochę brak mu empatii.
Tyle ode mnie, dzięki za opinie.