jakoś nie zauważyłam tych fanek marmite, o których piszesz.. fakt- wiekszość fanów mangi w ogóle wybiera po prostu bardziej komercyjne rzeczy, w czym nie widzę niczego złego, bo komiks to również rozrywka. nie mnie oceniać cudze gusta.
A ja wręcz przeciwnie, słyszałam same ochy, achy szczególnie na hasło Sei. I na podstawie Marimite wielkie dyskusje o kondycji japońskiego komiksu z lesbijkami
to zdecydowanie nie przejda w tym kraju feministyczno- lesbijskie opowiesci. nawet ebine yamaji (ktora uwielbiam) jak na warunki europejskie (a nawet amerykanskie- vide: prace, ktore mozna bylo przeczytac w yuri monogatari) tworzy baaardzo grzeczne opowiesci.
Co do "odwagi", to nie mam na myśli ukazanej erotyki, ale podejście do tematu, zdecydowanie bardziej wyzbyte tabu. wiem, że porównywanie prac amatorów do profesjonalisty może nie jest najlepszym pomysłem, natomiast fascynuje mnie ta różnica mentalnościowa, która prześwituje w scenariuszach ludzi zachodu i japończyków. Mniej hamulców, bardziej śmiała kobiecość, trochę rozbuchana, troche krzykliwa, zdecydowanie inna.
Oczywiście, że różnica między wschodnią a zachodnią mentalnością istnieje. Ale skoro rozmawiamy o konkretnym rodzaju komiksów (feministyczno-lesbijskim) i to w kontekście kobiecości, to nie zauważam tej krzyklikowści w przytoczonym przez Ciebie jako przykład Monogatari, przy porównaniu z dokonaniami japońskich twórczyń. Możemy się dalej spierac, ale nie zaprzeczysz, że w komiksach z obu rynków wydawniczych spotkamy i niewinne dziewczynki (choć to akurat przypadłość s-ai i jemu pokrewnych "podróbek z zachodu") i femme fatale i "buczki". Różnicę w aparycji i manierach kobiet da się co najwyżej zauważyć, gdy weźmie się pod uwagę miejsce, wiek itp. w jakim rozgrywa się dany komiks. Tzw. "kult otoko" który narodził się w Japonii za sprawą Haruki, w USA był obecny w latach 60.-70. w komiksach undergroundowych poruszających lesbijską tematykę. Już wtedy wśród bohaterek dominowały butch. Japonia dorosła do tego później, ale zmiany nastąpiły. Teraz "męska kobieta" nikogo nie dziwi i dziwić nie może, skoro Japończycy słyną z crossdresingowych praktyk. Powiedziałabym wręcz, że różnice kulturowe i polityczne na niwie komiksu feministyczno-lesbijskiego z USA i Japonii stają się coraz mniej zauważalne.
A jeżeli mowa o tabu i hamulcach - lata 70. gdzie miłość lesbijska przedstawiana w mangach musiała skończyć się tragicznie, dawno minęły. A napiętnowanie bohaterek, ukazanie ich jako tych "złych" ze względu na ich skłonności występowało zarówno w komiksach z zachodu, jak i ze wschodu.
Nie uważam yamaji za rysowniczkę feministyczną, jej komiksy są bardzo branżowe, jednakże w dużej mierze zachowawcze i pozbawione buntu (co ich nie dyskredytuje, taki zrównoważony, spokojny styl ma ta pani).
Yamaji ma już swoje lata i dojrzałość twórczą. Nie jest zbuntowaną dwudziestolatką odczuwającą potrzebę wykrzykiwania poprzez swoje komiksy haseł "precz z facetami!", "niech moc waginy będzie z nami!" "dyke power!" itp. Nie ma się przeciw czemu buntować. Lata w jakich rozgrywają się jej scenariusze nie wymagają przedstawiania kobiet jako zastraszonych istotek, którym pomóc może jedynie całkowite zwalczenie patriarchatu itp. W roli bohaterek swoich komiksów obsadza wyemancypowane kobiety, posiadające własne ambicje, spełniające się zawodowo i prywatnie - niejako jedne z założeń III fali feminizmu. "Kolorowi" bohaterowie - zwalczanie konfliktów na tle rasowym.
Dodatkowo w jej scenariuszach obecne są elementy teorii queer - w obsadzie HP, butch. Dalej kwestia homorodzicielstwa, coming out. A nie zapominaj, że lesbianizm wiąże się z feminizmem.
Pisząc o twórczości Yamaji uwzględniam wszystkie (poza Mahoko, bo tej jeszcze nie mam) mangi czyli także mało znane Otenki to Issho oraz antologie Sweet Lovin' Baby i Yoru wo Koeru. Za mangi feministyczne zdecydowanie nie uznam I'll Be Your Paradise, Sex=Love2 przykładowo, ale w przypadku dokonań Yamaji nie widzę podstaw aby im tego odmówic.
Może naczytałam się za dużo kobiecych komiksów z róznych stron świata i jestem już nieco "skrzywiona", a może mamy po prostu odmienne rozumienie komiksowego feminizmu. Ale dla mnie Yamaji to klasyczna przedstawicielka tej ideologii wśród japońskich kreatorek.
Odsyłanie do swoich artykułów uważam za protekcjonalne podejście do rozmówcy :P
Odrobina lektury nigdy nie zaszkodzi. Jak to się mawia - "Kto czyta nie błądzi"
Mam wreszcie Skim, ale musi czekać na swoją kolej, bo narazie czytam nowiutkiego Konrada & Paula. I choć to komiks gejowski to jakoś zainteresował mnie bardziej niż wspólny twór rodziny Tamaki.