Smok Marek
Science Fiction (czyli pismo) powstawało w okresie, kiedy na polskiej fantastyce połozono lachę. dosłownie i w przenośni. Kiedy zaczynałem większość autorytetów w branży stwierdziło, że muszę paść góra po czwartym numerze.
Ot zagadka, bo nie padłem:-)
A teraz powiem ci, dlaczego. Są dwa zasadnicze powody.
Po pierwsze. Tak się składa, że ja nie kreuję pismą wedle swojego gustu. Jestem tylko ostatecznym trybem maszyny wyłaniającej teksty. Staram się, żeby reprezentowały jak największe spectrum w każdym numerze. Liczę się z opiniami czytelników, ba, nawet czytaczy i jesli nawet mnie się coś nie podoba, to puszczam taki tekst, skoro wszyscy recenzujący go zaaprobowali. A oni wiedzą co się podoba szerokiej widowni - zresztą jak widać kilka pism bardzo chętnie sięga po tych niedocenianych przez krytyków a często u nas obecnych autorów.
Sprawa druga. Efekt przesycenia. To co widać u wielu ludzi, którzy siedzą w środowisku od lat (dla nich wszystko jest do dupy:-). Mnie on jest obcy, ja czując, że mnie wszystko kojarzy się z chusteczką, po prostu odszedłem na parę lat od fantastyki pisanej. Kiedy wróciłem, potrafiłem pojąć punkt widzenia przeciętnego odbiorcy, który nie kojarzy tysięcy tekstów w sekundę. A to jest 95% wszystkich odbiorców. Wiedziałem co jest ciekawe dla kolejnego pokolenia czytelników nie znających tekstów wydawanych dekady wcześniej, bo ja też tego nie znałem. Nie odnosiłem tego do wszechwiedzących, tylko własnie do przeciętnych odbiorców. I chyba udało się, sądząc po wynikach sprzedaży:-)