no coz, w fantastyce, a szczegolnie w sf, 100 lat to faktycznie sporo, ale zastanawiam sie co bardziej "zramolalo", "stetryczala" wizja inwazji obcych z sasiedniej planety czy "mlodziutkie" opowiesci o kosmicznych podroznikach, ktorzy lataja po kosmosie jak po wlasnym podworku uzbrojeni w "blastery" i komputery o pojemnosci 1 Mb?
czlowiek wyladowal na Ksiezycu za pomoca sprzetu, ktory z obecnego punktu widzenia nie kwalifikuje sie do odliczania startowego, a co dopiero do lotu w kosmos
gdyby na Marsie istniala cywilizacja w takiej formie w jakiej opisuje H.G.Wells, to nie widze racjonalnych przeciwskazan, zeby ich inwazja nie mogla tak wygladac.
cywilizacja nie znajaca wirusow/lekcewazaca wirusy?
a co za problem jesli u nich nie wystepuja w tak agresywnej formie zeby wywolywac choroby?
inwazja za pomoca "pociskow", ktore nie pozwalaja na powrot?
przeciez to wlasnie zastosowali alianci przy tworzeniu drugiego frontu.
gaz i "snopy goraca"?
bron rownie dobra jak kazda inna, jesli skuteczna i wystarczajaca to co za problem?
itd. itp.
jesli nawet "adaptacje" Spielberga potraktujemy z dystansem to Wells jednak sie broni a tzw. "nielogicznosci" swiadcza jedynie o waskiej perspektywie postrzegania (bez obrazy).
stosujac tok rozumowania wielu wypowiadajacych sie tutaj osob, Kolumb nie mial szans na dotarcie do Ameryki, Indianie nie dali sie nabrac na prostacki numer z kocami i ubraniami, loty w kosmos bylyby teraz na etapie wstepnego projektowania pierwszej rakiety, a turysci jadacy na wakacje do Azji albo Afryki powinni chodzic caly czas w szczelnych kombinezonach z urzadzeniami filtrujacymi