ostatnio do mojej skromnej kolekcji trafił: Daredevil: Father HC z podpisem Quesady (czyli autora :P). Komiks bardzo fajny i pięknie wydany. Jeszcze na końcu są szkice Quesady i niewykorzystane okładki :P
Nabylem.
Potwierdzam slowa kolegi. Album pieknie wydany, swietnie narysowany i napisany, jak rowniez zawierajacy fenomenalne dodatki. Bardzo dobra lektura.
Polecam.
Podpisuje się obiema rękami. Szkoda, że w współczesnym mainstreamie publikuje się mało historii traktujących o sprawach przyziemnych. DD: Father jest właśnie takim komiksem. Z początku nie byłem do niego przekonany - do 4 rozdziału wątki nie było widać więzi między poszczególnymi wątkami. Ale jak już skończyłem czytać całość to wręcz mnie ogłuszyło - Nie sądziłem, że Quesada będzie w stanie stworzyć tak ciekawą i solidną pajęczynę zdarzeń i wypadków. Parę scen na długo zapadnie mi w pamięć )wspomnę jedynie ostatnią i retrospekcyjne, żeby nie spilerować aż za nadto).
Jeżeli miałbym się do czegoś przyczepić to do rysunków. Wiem, że jest to niezwykle osobisty album dla Quesady, ale jego rozciągnięty, wyolbrzymiony DD jakoś nie wpadł mi do gustu. Ciekawiej by to wyglądało, gdyby rysunki były zbliżone do Diabła Stróża, ale nie zmieniałbym Mike'a i Isanove'a. To za ich sprawą kreskę Quesady w tej miniserii można jakoś przeboleć. Nie jest zła wszkaże, ale widziałem Quesade w lepszej formie.
P.S. Ach, te wierzenia afrykańskie.... Ciekawe rzeczy można o nich wyczytać na wikipedii