"silver" jeszcze nie slyszalem. natomiast co do wtornosci - pytanie czy muzyka broadricka w ogole miala i ma byc progresywna. to co dzieje sie na plytach jesu zaczynalo sie jeszcze w godflesh (o chocby messiaha). moze facet osiagnal idealny dla siebie stan muzycznej nirwany? w kazdym badz razie zarowno heartache jak i jesu to plyty na swoj sposob bardzo dobre, na pewno nie dla kazdego (z powodu badz co badz wszechobecnej tam monotonii, i przytlaczajacego w wielu momentach ciezaru - zwlaszcza na "jesu"), ale o wypracowanym przez justina wlasnym rozpoznawalnym stylu. a mialem powiedziec, ze mi taka estetyka odpowiada, i bez wiekszej grozy powitam jej kolejne odslony.