Autentycznie bałem się na dwóch tylko horrorach. Było to dość dawno temu, był to film bodajże irlandzki, tytułu nie pamiętam. Faktem jest, że nie pojawił się ani jeden wampir, duch, upiór, strzyga, potwór itp. Atmosferę grozy robiły tylko odpowiednie ujęcia kamery, mroczne pomieszczenia, gwałtownie zamykające się drzwi itp.
Ten drugi to "Zemsta po latach". Włosy staneły mi dęba, gdy w starym, pokrytym kurzem i palęczynami pokoju wózek inwalidzki nagle się odwrócił. Albo gdy z ziemi wysunął się srebrny łańcuszek.
Czy na was też wrażenie robi atmosfera, a nie nagromadzenie śmieszno-strasznych stworów?