Nie wiem, nie wiem. Wielokrotnie spotykałam się z tekstami na temat emo, w których płyta "Diary" była zaliczana do kanonu tego nurtu.
Osobiście nie widzę problemu - gatunek/styl/cokolwiek nie determinuje tego, jakiej jakości muzykę grają zespoły do niego zaliczane, a jeśli chodzi o emo, to już w ogóle czeski film.
Takie muzyczne szumy, zlepy, ciągi (ewentualnie "nie wiadomo co") jak radosna twórczość zespołu Joan Of Arc to podobno też emo. Osoby kojarzące jedynie Glassjaw, Poison The Well czy From Autumn To Ashes uznałyby to pewnie za niezły żart.
Właściwie to muzyka JoA to żart, tyle że emo.
Sunny Day Real Estate to zespół, który ma na koncie naprawdę fajne płyty, ale wydaje mi się, że jest na tyle specyficzny, że trzeba się nim wpierw porządnie zarazić.