Napiszę parę słów. Turniej ciągnął się długo i miejscowi nas wywalili o 17-tej więc rozegraliśmy tylko dwie bitwy, a szkoda, bo te co były były naprawdę fajne i ciekawe.
Ja wziąłem O&G+Skaven na dużych oddziałach piechoty+fasty+skirmish, a z bitew grałem
1.Zathor+Radaner DE+HE
Dużo konnicy, kusznicy, łucznicy, harpie, orzeł. Ustawiłem się nieźle, a jedyną głupotą jaką zrobiłem było nie powiedzenie flee rydwanem na szarżę Silver Helmów, szli przez las i myślałem, że nie dojdą, a niestety ostatkiem sił się dostawili i prejechali na moje tyły i od tego momentu stałem na beznadziejnej pozycji, walczyłem manewrowałem, miałem szczęści przy animozji i wywalczyłem remis. Chociaż było ciężko.
2.Schtrasny+jego młodszy kolega DE+VC
Prawdziwe szachy przez całe 6 tur. Robert zaczął beznadziejnie od dwóch miscastów, ale potem było już tylko lepiej dla niego, a dla mnie gorzej. Clanraci test fear-a zdali dopiero za trzecim razem, najważniejszy fear na night runnerach szarżujących w generała nie wyszedł, Tunneling dopiero na 2+ się wykopał, doszły do tego moje cudowne ataki w HtH i wyszła przegrana. W sumie myślę i myślę i nie wiem czy mogłem zagrać lepiej. Cisnąłem ile się tylko dało, wykorzystałem wszystkie błędy Roberta, ale niestety nie starczyło to do zwycięstwa i skończyło się na 14:6, czy 16:4, już nie pamiętam ile.
Armie z którymi walczyłem mi nie pasowały, wolałbym coś bardziej sztampowego, niż strzelające fasty DE, bo cholernie trudno jest to ugryźć, bez magii, strzelania i z tylko jednym ratlingiem. Walczyłem ile się dało, w pierwszej bitwie, parę błędów u mnie było, w drugiej nie było żadnego, który rzucałby się w oczy. Ale obydwie bardzo przyjemne i wymagające myślenia, a to w WFB lubię najbardziej. Było bardzo fajnie.