Eee tam, narzekasz...
Osadzenie jest jakie jest, bo bohater jest w tym świecie nikim. Dopiero wspina się na sam szczyt... natomiast potem? Napotykane w dwójce nawiązania do jedynki? Wrażenie, ze jeszcze wczoraj było sie nikim, a dzis widzą Cię zbawicielem swiata? No czysty miód...
Na dzieci w RPG jest juz chyba za wcześnie, natomiast pierwszą grą w której zupęłnie ot tak sobie, romansowałeś (czyt. wyrywałeś panie) ze swiatem był oczywiscie F2.
Pamietaj, ze to Fallout stworzył erpegi takimi jakimi je znamy - wcześniej cały gatunek to były po prostu klony beholderów - zainteresowanie nimi było znikome (choć często były to niezłe gry... dla pewnego typu popaprańca), dopiero Fallout pokazał, ze mozna inaczej...
W świecie labiryntów ciągnących się w nieskończoność w głab ziemi Fallout był niewyobralnie wręcz rozległy (tak tak! maleńki pierwszy fallout) i nadał nowe znaczenie nieliniowości.
To jest kamień milowy. Dziś może nie zachwyca... ale jak nie zachwyca skoro zachwyca?
Atomowe pustkowie, samochód na chodzie, automat na kolanach i samotny rycerz o niezłomnym poczuciu moralności...
Klimat? Żadna baba zachodząca w ciąże mi tego klimatu nie zastapi...