A mnie "Staruszek Anderson" się podobał, podobnie zresztą jak "Bez przebaczenia" i "Stacja 16" (choć ten ostatni tytuł to nieco inna bajka), i pomimo ze pod wzgledem scenariusza nie jest to nic odkrywczego (ale co dzisiaj takie jest?), to jednak polecam wszystkim lubującym się we wszechogarniających klimatach defetyzmu i niewymuszonej prostoty fabularnej (walących czytelnika prosto w ryj, że żyć się odechciewa na tym beznadziejnym świecie), które w połączeniu z krótką formą (w której Yves sprawdza się, imo, co najmniej dobrze) stanowią zasadniczą wartość tych tytułów. O samym Hermannie nie piszę, bo nieustająco dla mnie to jest klasa wysoka.