Koalar, najlepsze historie do żbików nie wyszły z pod ręki Krupki (choć przyznam, że parę kryminałków, ktore napisał w ramach Ewa wzywa 07 są całkiem niezle). Jestem ciekaw jakbyś ocenił takie zeszyty jak np. SP-139WA zaginał lub Wodorosty i pasożyty.
Okej, może sięgnę kiedyś. Ale pewnie oceniłbym je pozytywniej, m.in. z uwagi na okoliczności ich powstawania (cenzura, cel tych komiksów, inne czasy). A tu, jak pisałem, miał być megahit, nastawiłem się na więcej i się rozczarowałem.
OK, widzę co zrobiłem. Przeczytałem tylko część o cenie i o tym, że nie czytałeś starych żbików i przegapiłem fragment, gdzie mówisz, że czytałeś tego nowego. Wcześniej odniosłem wrażenie, że nie kupiłeś, bo cena nie adekwatna, więc wyszło jakbym Cię oskarżał o kradzież. Już poprawiłem tamto zdanie i bardzo Cię przepraszam. Późna pora nie jest dla mnie żadnym usprawiedliwieniem. Jeszcze raz przepraszam.
Okej, zdarza się coś źle przeczytać, nie mam już pretensji
Natomiast wracając do meritum tej dyskusji:
Ja rozumiałem dlaczego mój ojciec, rolnik spod Kalisza, mówił: "Znowu wydajesz, ku..a, tyle pieniędzy na te kilka gównianych karteczek z rysuneczkami, byś się do nauki wziął". Ale jak miłośnik komiksu zaczyna przeliczać jego wartość na ilość zużytego do wyprodukowania go papieru do widać, że coś w tym naszym polskim malutkim fandomie jest nie tak. Na produkcje kart Euro 2012 poszło jeszcze mniej papieru, ale jak w moim synku się obudziła pasja to o pieniądzach nie dyskutowaliśmy.
Zobacz jakie mnóstwo komiksów jest na rynku. Ja tam wszystkich na pewno nie dam rady kupić wszystkich. Tobie do portfela nie zaglądam, ale jeśli Ciebie stać na wszystkie, to po co ta dyskusja? A jeśli nie to po co próbujesz? Kupuj tylko te z odpowiednim stosunkiem papieru do wartości. Pasja to powinna być przyjemność, a nie obowiązek. Jak mi na komiksie zależy to poluję długo na dobrą cenę, a jak się nie udaje to kupuję po cenie jaka jest bez żalu. A jak mi nie zależy to nie kupuję.
Może uściślę, jak to było. Jest nowy Żbik, nie czytałem nigdy tego, piszą o megahicie - dobra okazja, żeby się zapoznać, kupuję. W domu patrzę - jakieś to małe (ubzdurałem sobie, że to musi być A4), mało stron (liczyłem na ok. 50 stron jak w większości albumów, nie patrzyłem wcale, ile jest), jakoś krzywo przycięte na brzegu. Za 2 dychy? Tyle (no, trochę więcej) przecież kosztuje Thorgal dwa razy grubszy (no, trochę cieńszy) na kredzie.
W sumie kupiłem, więc pretensje mogę mieć tylko do siebie (choć pewnie i tak bym kupił, bo chciałem się zapoznać ze Żbikiem). Czemu tyle kosztuje - też już wiem. I, nic na to nie poradzę, ciągle mi się to nie podoba.