Ta malarka malowała ludzi brzydkich, margines społeczny i dawała pieniądze im, pomagała jak mogła, była kronikarką - więc była w przeciwieństwie do wszystkich złych ludzi, którzy przewijają się w komiksie (lubieżnik który ciulał ludzi na hajs, bracia to samo, ostatni ludzie też). Dom ją zaakceptował i pomógł dlatego. Ja ten dom, dziadków, baobab odbieram jako takie stare wartości jak poczciwość, dobroć, pochylanie się nad biednymi ludźmi.
I ja nie odbieram tego co ta malarka miała jako szaleństwo, ja bym to nazwał nadwrażliwością na to co złego się dzieje (albo ja jej bronię, bo sam tak czasami mam że jestem nadwrażliwy na za dużo rzeczy). Ostatnią scenę z dziadkami i malarką odbieram jako "pokazujemy CI naszą prawdziwą twarz, szanujemy Cię, jesteś nasza". To samo z dziewczynką - ona do końca życia broni tych wartości.
Chociaż w sumie pozytywne wartości i wypychanie zwierząt? chyba że to pokazanie że pozytywne wartości mają w obecnym świecie przesrane i ledwo żyją, albo ie żyją D: <tak, usilnie bronię tezy>... Chociaż z drugiej strony to oni raz żyją i się ruszają a raz nie...