Tylko, że Bazyl ma rację, dla ogółu przede wszystkim liczy się cena (i rozpoznawalność, i dostępność). Nie jakość. Nie nowość (choć chodzi mi o różnorodność). To jak z jedzeniem. Może i na mieście otworzyło się pełno knajp z burgerami o wyższym standardzie ale i tak najwięcej ludzi zje w McDonaldzie. Wiem, że te porównanie dla kogoś jest trochę "zbyt i zabardzo" ale właśnie tym są te komiksy - McDonaldem (heh, za bardzo lubię te porównanie, sry). I nie ma co z tym walczyć jak i pisaniną Bazyliszka też.
PS: To nie jest sąd wartościujący, to tylko opis faktycznego stanu rzeczy.
Trochę w tym racji jest co pisze Bazyl, trochę u mnie.
Kumpela robiła skład dla książek spod szyldu Harlequin, rozmawiała kiedyś z szefem tych jakże cudownych książek, tam podział jest 32, 64, 124, cenowo niby nie są aż tak duże różnice, zapytała czemu tak. Odpowiedź prosta ktoś kto nie czyta, w pierwszej kolejności sięgnie po pozycję cienką, jak się wkręci to wejdzie na wyższy poziom, później na ostatni, w dużej mierze część osób przerzuci się na inną literaturę i w jakimś stopniu nie będzie miała znaczenia cena lecz treść.
Analogicznie jest z komiksami.
Cóż niestety DP jest postacią rozpoznawalną, w sumie do zeszłego roku postać Deadpoola nie była znana na naszym rynku (polskie wydanie), wszystko zmienił film, cóż nie jest to najlepszy sposób wchodzenia w komiksy ale zawsze.
Przeciętny zjadacz chleba nie wywali 130 PLN na komiks postaci filmowej z lat 90 skoro za 40 PLN ma "kloaczny humor" postaci którą kojarzy z kina (zapewne obejrzany w walentynki), choć z czasem może i sięgnie po coś innego niż SH. Co prawda są od tego wyjątki, które się opierają innym tytułom, lub czekają na kolekcje które u nas nie wyjdą bo postacie nie są znane lub wychodzą w innym formacie i u wydawców komiksowych (LL, Asterix, SW Legendy, Dredd)