Prawda że "El Borbah" jest świetny? Przykre tylko jest to, że "El Borbah" został w Polsce prawie nie zauważony. A jest to według mnie jeden z najciekawszych komiksów wydanych u nas w 2001 roku. We wszelkich rankingach najlepszych komiksów '2001 wymieniano tak kiepski komiks jak "Blacksad", który nie zasługuje na tak wielką uwagę, a o "El Borbahu" nikt się nawet nie zająknął.
Komiks Charlesa Burnsa jest wręcz doskonały: świetnie wydany, bardzo dobrze przetłumaczony, a autor wykonał kawał dobrej roboty. Cały album wręcz skrzy się najprzedniejszym humorem. W żadnym innym komiksie nie widziałem tak zjadliwej satyry na Stany Zjednoczone i w ogóle na społeczeństwo konsumpcyjne. W albumie tym możemy ujrzeć wady współczesnego społeczeństwa niczym w krzywym zwierciadle. Cynizm, materializm i właściwie kompletny brak ludzkich uczuć. Świat przedstawiony w komiksie konsekwentnie zmierza ku upadkowi.
Jeśli myślicie, że ostatnim sprawiedliwym jest tu El Borbah to jesteście w błędzie. Nasz detektyw właściwie niczym nie wyróżnia się na tle tej chorej społeczności. Jedyną rzeczą, która go interesuje to pieniądze ("- Musi pan go dopaść! Zrobię wszystko, żeby chronić swoją rodzinę!" " -Wszystko? A ile to będzie w zielonych prezydentach?"). Borbah świetnie wpisuje się do panteonu antybohaterów antykomiksów (przed chwilą ukułem tę nazwę na wzór antywesternu), w którym to panteonie widzę i Ranxeroxa, i Pielgrzyma (Lobo i dr Steinholtz z "Obergeista" to druga liga).
Słowem - wybitny komiks. (Ufff... aż mnie opuszki rozbolały)
P.S. Muszę się przyznać do tego, że niektóre odzywki Borbaha na stałe weszły do mojego języka. Zasługa w tym Jacka Malczewskiego - tłumacza dzieła.
P.S.2 Ach, właśnie mi przyszedł pomysł na dyskusję "Antybohaterowie w antykomiksach". Zapraszam do tego Tematu<<<