Nie raz już wspominałem, że nie lubię Ennisowskiej wizji Franka - twardogłowgo psychopaty, czerpącego przyjemność z dokonywania masowych morderstw.
Gashu, Ennis tylko jasno pokazał to, co już od dawna pisane było "między wierszami" komiksów z Punisherem. Tyle, że w wersji soft. A tu nie ma przebacz. Przeciwnicy Franka to psychole, i tylko "prawdziwy psychol" może dać im radę.
Punisher z Essentiala to taki właśnie pieszczotliwy "Puni" na miarę swoich czasów - ktoś, kogo można by postawić obok Kapitana Ameryki. A Castle Ennisa - cóż - jest o tyle wiarygodny, że pasuje do newsów z NBC czy TVN24:)
Do czasów MAXA specjalnie za nim nie przepadałem, ale właśnie tu się dla mnie "uwiarygodnił", jako popieprzony czub.
Jedyny plus to że w końcu dowiedzieliśmy się, w jakim wieku (mniej więcej) jest Frank. Miło mieć świadomość, że bohaterowie komiksów też się starzeją.
I przez to uwiarygodnił treść "Rocky'ego VI":)