Witam wszystkich!
Właśnie przeczytałem 30. odsłonę serii "Thorgal" pt.: "Ja, Jolan".
Jestem bardzo mile zaskoczony.
Co do storny graficznej, to jest dobrze. No dobra - bardzo dobrze. Zmiana stylu na bardziej malarski z pewnością tchnęła w serię powiew śweżości, zwłaszcza po albumach 26 - 28.
Ale co mi sie najbardziej rzuciło w oczy, to sposób narracji. Treść sama w sobie - mimo pozorów - nie jest wcale skomplikowana. Powiem więcej: jest prosta jak budowa cepa (zwłaszcza część poswięcona pobytowi Jolana w międzyświecie). Ale paradoksalnie okazała się niesamowicie wciągająca. Album przeczytałem jednym tchem. Zmiana scenarzysty jest widoczna juz po przeczytaniu kilku stron. O ile u Van Hamme'a historia rozwijała się raczej jednokierunkowo, tzn. w danym albumie opowieść skupiała się albo na postaci Thorgala albo na którymś z członków z jego rodziny (głównie na Jolanie), to tutaj mamy do czynienia z naprzemian przeplatającymi sie dwiema równorzędnymi, odrębnymi - ale powiązanymi ze sobą - fabułami. Sente przedstawił nam dalsze losy Jolana, w postaci prób, które on i jeszcze kilku nowych bohaterów muszą przejść. Jednak naprawdę wciągający okazał się drugi wątek. Nie bedę zdradzał czego on dotyczy, żeby nie psuć przyjemności czytania tym, którzy albumu jeszcze nie mieli w rękach, dość, że powiem, iż Sente świetnie rozwinął motyw z rodowodem Manthora.
Wracając jeszcze na chwilę do strony graficznej - Rosiński i tym razem udowodnił, że w ostatnich latach dużo lepiej czuje się jako malarz a nie rysownik. "Ja, Jolan" nie jest lepszy ani gorszy wizualnie od poprzedniego tomu "Ofiara". Jest po prostu inny. W "Ofierze" podczas pierwszego czytania wszystko wydawało się nowe dzięki radykalnie zmienionemu stylowi. Widać było, że Rosiński nie stosował jednego narzedzia podczas tworzenia tamtego albumu. Od razu moża zauważyć, ze cały czas eksperymentował. Tutaj rzecz ma się trochę inaczej. "Ja, Jolan" pod względem graficznym jest bardziej spójny i - że sie tak wyrażę - jednostylowy. Ale nie jest gorszy. Jego zaleta jest również to, że mimo iż został wykonany w podobnym stylu co album poprzedni, to w żaden sposób nie jest jego nasladownictwem. Stanowi raczej kolejny etap na nowej drodze twórczej artysty. Również tu obrazki (bo trudno je nazwać już rysunkami) są starannie wykonane. Pdczas oglądania tego komiksu nie ma się już wrażenia, że był on robiony w pośpiechu i na odczepnego (tak jak to miało miejsce w przypadku np.: "Klatki", "Królestwa pod piaskiem" czy "Kriss de Valnor"). Rosiński zaczyna znowu spisywać sie bardzo dobrze. Pozostaje mieć tylko nadzieję, żeby podczas szukania nowych środków wyrazu nie zboczył z drogi, którą teraz obrał, a wszystko będzie dobrze. Zaś co się tyczy treści, to wg mnie debiut Sente'a w roli scenarzysty serii "Thorgal" można uznać za udany. Osiągnął juz połowę sukcesu - czyli sprawił, że teraz, po przeczytaniu "Ja, Jolan", czekanie na kolejny album przez cały rok będzie udręką. Oby tylko finał zwieńczył dzieło.