Cholernie zimny komiks. Autor zbudował taaaaki dystans w stosunku do swoich postaci, że i ja nie miałem wyjścia - przez komiks przejechałem z chłodną obojętnością. Okładkowe porównania Yoshihiro Tatsumi z Eisnerem kompletnie mi nie pasuje. Eisner, odnoszę wrażenie, że kocha swoich bohaterów, nawet wtedy gdy zrzucają z siebie ciężar bycia człowiekiem. Tatsumi wprost przeciwnie - w "Kobietach" jego herosi zdają mi się wyłącznie zimnymi, wyrachowanymi figurami, poruszającymi się za lodową taflą... niezrozumienia? Być może mojego niezrozumienia.
Jak wspomniałem - komiks zostawił mi chłodną obojętność. I obojętne mi jest, czy kolejna gekiga Tatsumiego ukaże się po polsku czy nie.