Senkō no Night Raid
Pierwszy odcinek był ewidentnym wstępem do historii, mającym przedstawić poszczególnych bohaterów, ich umiejętności, rzucające się w oczy cechy charakteru oraz to czego możemy się spodziewać po fabule, czyli był taki jak być powinien. Całość na razie wypada bardzo dobrze, jest sporo dynamicznej akcji, trochę nadprzyrodzonych umiejętności (coby dzieci nie czuły się zignorowane) i prosta historia na początek (czyli misja bierz i uciekaj).
Cieszę się, że również i w tym sezonie pojawiło się dobre anime sensacyjne, obawiałem się, że pustka po Cobrze nieprędko zostanie zapełniona, a tu proszę. Martwi mnie tylko niewielka ilość odcinków, seria aż prosi się o 26 odcinkowy sezon. Rzadko zdarza się, by w anime to Chiny były miejscem akcji (a jeszcze rzadziej Chiny niemalże z okresu japońskiej okupacji). Właściwie to już sam fakt umiejscowienia wydarzeń w Chinach sprawia, że nabieram chęci na oglądanie.
Póki co właściwie tylko jedna rzecz nie bardzo mi się spodobała - sztuczny śmiech jednego z seiyuu. Doczepiłbym się jeszcze do tego, że chińscy żołnierze nie wychwycili sztucznego akcentu dwójki bohaterów, rozmawiających o jedzeniu, które mieli dostarczyć Kaburagiemu. Należy jednak pochwalić twórców za to, że w Chinach w ogóle słychać mówiących po chińsku osobników (stąd pewnie wymogiem zostania seiyuu była jako taka znajomość mandaryńskiego/kantońskiego czy jakiego dialektu tam się używa, choć sądząc po nadużywaniu "szy" i "si" to był mandaryński albo właśnie wu, w kantońskim jest dużo "jo", "ju", dużo "j" w każdym razie :P).
Jako fan takich filmów jak "Ip Man" (rewelacja, absolutny "must see" dla fanów kung-fu i/lub filmów historyczno-biograficznych), "Dawno temu w Chinach" i szeroko rozumianego chińskiego kina akcji (polecam np. zsubowany serial "Water Margin" z 1997 roku, gdzie używany jest dialekt mandaryński) polecam zapoznać się z pierwszym odcinkiem.