Strike Witches - Gonzo daje czadu aż miło, tylu fetyszy naraz to już dawno nie widziałem. Mamy zatem skąpo odziane loli (LOL te ichnie mundurki bez spódnic) którym wyrastają zwierzęce uszka i ogonki, a ponadto trzymają w rękach ogromne guny i ubierają się w spody od pancerzy osobistych, które to pozwalają im latać. Mają niby być kartą przetargową w wojnie ludzkości z tajemniczymi najeźdźcami nie wiadomo skąd. Nie wygląda to zbyt ambitnie, ale co tam - mecha musume ma wszak cieszyć przede wszystkim oko. A z tego Strike Witches wywiązuje się doskonale. Ja już jestem fanem i nie mogę się doczekać kolejnego odcinka.
Ikkitousen Great Guardians - po dwóch odcinkach mogę stwierdzić, że zapowiada się kolejna ecchi komedyjka ze scenami klasycznej naparzanki. Odrobinkę kojarzy się z Shadowskillem, tyle że tam światem akcji było bardzo mroczne fantasy, a tutaj mamy współczesną Japonię. Jak dla mnie nic specjalnego, raczej seria do podarowania sobie. A trochę szkoda, bo laseczek tam cała masa, a do tego designy bardzo przyjemne dla oka.
Birdy the Mighty Decode - przyznam szczerze, spodziewałem się czegoś o wiele gorszego, mając w pamięci OVA sprzed kilku(nastu?) lat, które to najwyższych lotów nie były. Tymczasem bardzo miło się zaskoczyłem. Nie będzie to może seria najwyższych lotów, ale już ten pierwszy odcinek coś w sobie ma. Jest i trochę komedii, i fajna walcząca laseczka, a scen akcji nie powstydzili się sami Wachowscy (zwłaszcza biegania po ścianach). Taaak, przygody Birdy zdecydowanie warto śledzić.