Isshuukan Friends. - faktycznie motyw amnezji mocno wyświechtany, a i sam cotygodniowy reset naciągany, ale oglądało mi się bardzo przyjemne. Anime ma uroczą, trochę shoujowatą, aurę wokół siebie, postacie wiecznie się rumienią, z ekranu bije atmosfera kocyka i herbatki z cytryną. Z dramą obstawiam będzie względny spokój aż do samego końca, gdzie pewnie zrobi się bardziej romantycznie i łzawo. W każdym razie bardzo na plus, podoba mi się. x)
Mahouka Koukou no Rettousei - lekko futurystyczny shounen od Madhouse, osadzony w niby-szkolnych klimatach. Nacisk położony na problem segregacji uczniów, którzy dzieleni są na dwie grupy, tych lepszych i gorszych. Wszyscy za to mają dostęp do technologicznie opracowanej magii, z którą nasz bohater zdaje się być solidnie obeznany, mimo przynależności do tych gorszych. Na szczęście jednak nie należy do tej części shounenowych ciamajd, którze wśród gromkich haseł wspinają się z samego dna na górę, a raczej jest playboyem-cwaniakiem, uwodzącym własną siostrę. Bardzo na plus póki co robota seiyuu, animacja zadowalająca. Kolejna potencjalna ósemka.
Baby Steps - sportowe animu, kategoria: tenis. Co unikalne - naszym bohaterem zostaje najprawdziwszy kujon, który nie znając do tej pory świata poza nauką postanawia zabrać się za sport. Technicznie bez szaleństw i fajerwerków, raczej dla sympatyków gatunku. Mam zamiar oglądać bez większych oczekiwań.
Kenzen Robo Daimidaler - ze smutkiem, choć niewielkim, zauważam, że z wiekiem nabywam coraz większą tolerancję na debilne ecchi. A to tutaj należy do absolutnie najgłupszej kategorii, bo jak inaczej wytłumaczyć to, że główny bohater nabiera supermocy potrzebnych do operowania wielkich mechem poprzez ściskanie piersi swojej przełożonej? xD Nie wspominając o wrogiej organizacji ludzi-pingwinów, którym z przodu, w miejscu męskich narządów płciowych, sterczą unikalne, ewolucyjnie wykształcone
przednie płetwy. To tak głupie, że aż śmieszne. Niestety obawiam się, że ta istna perełka mi umknie, bo jeszcze nie udało mi się rozprawić z poprzednim sezonem w pełni, a nowych tytułów przybywa.
JoJo's Bizarre Adventure: Stardust Crusaders - kontynuacja nowej adaptacji. Zamysł artystyczny rodem ze spidermana z lat dziewięćdziesiątych wciąż mnie nie przekonuje, ale ogląda się dobrze.
Selector Infected WIXOSS - dziwna produkcja. Takie zmiksowane pokemony, czy inny Yu-gi-oh, bo w tym przypadku też rozchodzi się o karty, z Madoką. A przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Jedyny pozytywny aspekt jaki wyczaiłem, to miejscami przyjemne tła - ziarniste, w przydymionych barwach. Z ciekawości obejrzę jeszcze ze dwa odcinki, ale przeczuwam ogromny niewypał.
Bokura wa Minna Kawaisou - tutaj z kolei jeszcze dziwniejszy mix. W pierwszej kolejności skojarzyło mi się z Sakurasou no Pet no Kanojo. Podobnie jak tam odbijają się wokoło pastelowe kolory i podobnie jak tam mamy do czynienia z dziwnawym pesjonatem, do którego wprowadza się nasz główny bohater. Drugie skojarzenie natomiast już bardziej chwalebne - Kotonoha no Niwa. A wszystko przez wzgląd na to, że wreszcie ktoś odważył się w serii TV użyć ponownie do cieniowania postaci (twarzy, włosów, ubrania) więcej, niż dwóch kolorów. Pod tym względem trzeba przyznać, że jest to coś, co zostało porzucone w japońskiej animacji na wielką szkodę. Ten dodatkowy refleks świetlny, bądź dodatkowy poziom przejścia w poziomie cieniowania czyni ogromną różnicę i znacząco uprzyjemnia odbiór. Gdyby ponownie nawyk ten - pewnie też wymagający dodatkowego nakładu pracy - wszedł do standardów, to byłoby pięknie.
Wracając jednak na ziemię - poza cieniowaniem Bokura wa Minna Kawaisou przedstawia się dość średnio. Fabularnie znośnie, ale niezbyt nowatorsko, projekty postaci same w sobie też głowy nie urywają. Muzycznie ani w kwestii użyczonych głosów również nie zapadło mi nic w pamięć. Mimo tego myślę jednak, że będę oglądał.