...
Seriously, chyba jestem stara, bo nieznajomość Slayersów budzi we mnie conajmniej zdziwienie, jeśli nie oburzenie.
Amelka jest właśnie parodią cycatych panienek wykrzykujacych hasła o sprawiedliwości i miłości społecznej. Główne hobby to wygłaszanie głuipich przemów z bardzo wysokich miejsc i efektowne z nich spadanie. Matko, pamiętacie, jak nie mogła mówić z poziomu ziemi i najpierw szukała odpowiednio wysokiego drzewa?
Slayers Revolution zdecydowanie nie jest dla osób, które nie widziały wcześniejszych serii. Tych, gdzie dowcip polegał na Zelgadisie wbijającym się włosami do stołu, mocy Zoamelgustava i morderczych uśmiechniętych oczkach Xellosa tuż przed tym, jak wytłukł prawie do nogi wszystkie smoki. Dowcip polegał na Zelgadisie jako kotwicy i Gourrym jako syrence, Amelce jako idolce i Linie jako miś koala. To był dowcip, a nie jakieś tsundere loli moe, które biją biczem facecika, tylko po to, żeby pokazać, jak bluzka im sie ladnie na cyckach opiera (moe, nie facetom). To komedia, gdzie najpotęzniejsza czarodziejka świata boi się własnej siostry i woli rozwalić hordy piekielne, żeby tylko się z nią nie spotkać. Gdzie postacie są głupie w zamierzony sposób, a nie dlatego, że to ma być rozbrajające i urocze.
Poza tym Slayers mają ogonek Filli i maczugę za podwiązką!