Słabnie słabnie ... szkoda, że z Trollem nikt nie grywa.
Wąskie uliczki są idealne
Dla band do walki jest to problem... do walki i bez strzelania.
Dla mnie w bitewnych grach jest coś innego co mnie tonuje ... z czasem "rozkminiam" system na wylot
Pamiętam pierwszy kontakt z WFB. Te "ciągle nieodkryte możliwości". To kręciło. Każdy model był nowy. Teraz znam całą "płytotekę GW". Do tego animowanie w głowie zasad. Ich zaskakująca logika. Teraz systemy szybko rozgryzam. Jednak ciągle jest sporo miłych elementów. Szczególnie GRAND TOURNAMENT mnie kusi!!!! Mordheim, Necromunda, BFG, a może i inne, są lepsze od WFB/W40k, bo mają coś czego WFB czy W40k , z racji ich "rozmiarów" mieć nie będą. Kameralność. RPG, super scenariusze, tło. Jak ktoś ma klimatyczne miejsce do gry to wie o czym mówię. Dlateog nie cierpię graczy co bandę mają z resztek WFB. Niemalowaną. Grają na pizzy i encyklopedii. Bez otoczki rywalizacji albo domowego klimatu to nie ma gry!
Jednak w przeciwieństwie do Miszcza wolę grać tylko kilkoma bandami. Takimi, które mają coś co lubię. Są niepopularne. Mają dobry background. Granie każdą bandą daje możliwość poznania jej słabych punktów. Sam zawsze widze dziury w moich bandach... jednak nie lubię grać "udowadniając", że tym czy tamtym da się to czy to. Z premedytacją wybrałem ostatnio Opętanych, bo nikt ich nie miał. Byli traktowani jak kiedyś Averland.
Teraz doszedłem do wprawy i nawet Zielony ma drgawki jak pomyśli, że jego dwarfy kiedys się z nim zmierzą
hi hi hi
Do tego chcę BFG złożyć [konwersje to jest to!!!! - tyrki]. Tyle nieznanych zasad
Zadnej nie dograliśmy do końca z faktu miarzdzącej przewagi zielonych. Very Happy
Aż głupio mówić ale miałem podobnie z moimi kilkoma Opętanymi...
Następowała "sublimacja" wrogich modeli. Lubię kiedy mogę wybierać cele szarży daleko od reszty bandy przeciwnika!