Znalazłem w bibliotece (szkolnej!) książkę, a że lędźwia bolały mnie niepospolicie, utrudniając życie, a joga może na to pomagać, zaczęłem ćwiczyć. Filozofię raczej olewam , inaczej wogle bym nie ćwiczył.
Niektóre pozycje wyszły mi od razu, głównie dlatego że na wf-ie były podobne.Zauważyłem że trawienie mi ruszyło już po chwili nieco żwawiej, a czułem się taki naenergetyzowany, że nie mogłem zasnąć.
Cwiczę nieco nieregularnie, czasem parę dni z rzędu , wieczorkiem, czasem przerwy, raz nawet 2 mies.Jest tego ledwie kilkanaście pozycji, nowe raczej rzadko wprowadzam.Na początku wykonywałem półświecę i warianty , pozycję zwaną czasem ,,wygodną", i płóg. Udalo mi się też na chwilę (za pierwszym razem!) wykonać Mayurasanę(o ile nie mylę pisowni)czyli pozycję paw.Obecnie zaczynam od wygodnej, dalej 4 warianty półswiecy, płóg i 1 wariant, most(nie mostek), potem po chwili odpoczynku lotos ze skłonem, potem lotos i ryba, i kładę plecy na ziemi.
Potem półświeca i lotos, potem takie dwie pozycje których nazw nie pamiętam, w pierwszej nogi w lotosie dotykają ziemi za glową, a w drugiej
ze skrętem obok ciała.Po odpoczynku 2 warianty pawia, jeden z lotosem.
Potem czasem swieca (stanie na glowie), i pozycja podobna do mostka.
Jeszcze ostatnio parę nowych.
Ciało mam dzięki temu rozciągnięte i sprawne.
Oddechem zajmuje się glównie moja Mama, ja tylko czaem ćwiczę miech kowalski, lub oddech jogiński.
to tyle opisu.