Miller zrobił z Batmana psychopatę, ale przy tym klasycznego twardziela, który głównie bije przestępców po mordzie przy okazji sprawiając, że wszelkie napotkane kobiety mają mokro w majtkach. I kocha ten stan. Z każdym numerem coraz bardziej przypomina parodię normalnego Batmana i każdy czytam z coraz większą radochą. Nie wiem czy Miller zdaje sobie sprawę, że wychodzi mu coś tak strasznie złego, że aż dobrego, ale jeśli tak to ciekawe kiedy zrozumiał, że już nie da się już wrócić do normalności tylko robić kolejne coraz bardziej powalone zeszyty ku rozpaczy fanboyów Nietoperka. To wszystko okraszone bardzo dobrymi rysunkami Jima Lee. Świetna odmóżdżająca rozrywka idealna jako przerywnik pomiędzy poważniejszymi komiksami. Jedyna wada to częstotliwość ukazywania się.
HC był na szczycie mojej listy zakupów już od dawna. Szkoda, że zawiera takie marne dodatki - kilka szkiców, okładki Millera i przedmowę kogoś z DC.
A przy okazji #10 to albo był zaplanowany wybieg marketingowy, albo po prostu w drukarni niedokładnie nadrukowano czarne paski na bluzgi.
O Supermanie słyszałem dużo dobrego, ale zawsze mam zbyt dużo pilniejszych zakupów i nie mogę się zapoznać.