Przeczytałem Ród Atrydów i powiem, że jest to gęsta i fajna książka. Trochę odbiega od klimatu Franka Herberta, ale jest napisana na dobrym poziomie. Jest, co prawda kilka rozdziałów, które drążąc jeden temat ciągną się przez około sto stron, ale poza tym całość jest sprawnie złożona do kupy i nieźle opowiedziana.
Jak już wspominałem, mnóstwo jest chochlików, a i nie przepadam za tłumaczeniami Łozińskiego.
I jeszcze jedno. Anderson jest uznanym pisarzem, obsypanym wieloma nagrodami, a i Brian Herbert napisał kilka powieści, do których z chęcią sięgnę.
Osobiście czekam na kontynuację Kapitularza, gdyż ten ma się opierać na zapiskach Franka Herberta nigdzie jeszcze nie opublikowanych.