Jeśli tak spłycimy definicję, jak zaproponował to słownik, to oczywiście. Ale w ten sposób mogę kochać np. krupnik i laptopa, ojczyznę i kobietę na tym samym poziomie.
"gorące, namiętne uczucie do osoby płci odmiennej", czyli miłość sprowadza się tylko do uczucia i prowadzi do seksu. Czyli nie mogę kochać np. mamy, bo nie jest to namiętne, brata, czy tatę, bo są tej samej płci. Homoseksualizmu w to nie mieszam, są osobne tematy.
Definicja błędna, bo nie trafia w sedno.
Co do zaprogramowania, jeśli zaprogramują Cię, że będziesz kochał, no nie wiem, np. panią od polskiego, czy fizyki, a Ty nie masz wpływu na to, to czy nazwiesz to miłością? Analogicznie, jeśli użyjemy "eliksiru miłości", czy innego czegoś, co wpływa na wolę?