Przeczytałem Czaka [dotarł wreszcie do Kraka, nawet nie czuję, jak rymuję] siedząc sobie w Prowincji nad piwkiem. Uśmiechnąłem się kilka razy [głównie na jakieś teksty z offu], zapiłem kilka cienkich [tych na poziomie Sikalafo] czy wręcz bezsensownie wulgarnych. No, ale co tam - tego należało się spodziewać, gdzieś w środku lektury przypomniałem sobie, że to nie ma przecież być komiks o czymś, ale zgrywka.
Pozdrówka