dewocja jeśli już.no i perwsze słyszę żeby dewocja miała być grzechem...chyba Jezus powiedział coś o letnich i gorących,nie Dreadorus?
Fragment o "ani zimnych ani gorących" odnosi się do "obojętnych religijnie", takich co chodzą co niedzielę do kościoła, ale z wiarą niewiele mają wspólnego. Może i wierzą sobie jakoś tak, ale nic z tego nie wypływa - analogicznie do "drzewa co nie wydaje owoców". Dewocja jest przegięciem podobnym do fanatyzmu, takze będącego grzechem. W dewocji głównym błędem jest dawanie wszystkiemu tej samej wagi i traktowanie jak dogmat. Przykładem będzie osoba wyzywająca od "szatanów" wierzącego człowieka, który nie przyszedł na nabożeństwo różańcowe.
Więc rację ma Lady Magma, że wielbią coś innego niż Boga - zwykle jest to Matka Boska, albo Ojciec Dyrektor.
Sam spotkałem się z osobami, które po otrzymaniu komunii wypluwały komunikant do rękawa, żeby w domu go adorować we własnoręcznie zrobionej monstrancji. Owszem, jest to grzech i to jeden z najcięższych.
W takim razie, wszyscy muzułmanie, buddyści, itd, powinni zostać ukarani w imię boga. Nie którzy nie wieżą w nic (ateista) to co z takimi zrobić?
Minęły czasy, gdy pojęcie "wolność religijna" odnosiła się tylko do chrześcijan. Każdy ma prawo wierzyć w co chce, nikt nie może mu narzucac czegoś innego. Ewangelia jest PROPOZYCJĄ dla człowieka - indoktrynacja czy nawracanie siłą jest uznane za grzech, ale tez potrzeba było wielu wielu lat (i Soboru Watykańskiego II) żeby to zrozumieć. Zmieniono zapatrywanie na misje, już nie jest tak jak gdy Hiszpanie chrystianizowali Amerykę.
Ale jeśli już się coś wybrało, do czegoś się "zapisało", to trzeba się trzymać zasad w danej grupie obowiązujących.