Dziwie sie, ze nikt nie wymienil "Mgiel Avalonu" na podstawie ksiazki Marion Zimmer Bradley... Nie, zaraz, nie dziwie sie w ogole, to przecie jeden z najbardziej niedocenionych filmow wszechczasow.
Chodzac po wypozyczalni zawsze omijalem ten tytul bo okladka lekko odpychala mocno klasycznym ukladem i doszedl do tego jeszcze fakt, ze interesuje sie filmem i raczej nie ruszam czegos o czym nigdy nie slyszalem. Pewnego razu mocno znudzony wybralem sie z trzema kumplami z zamiarem wypozyczenia i obejrzenia czegokolwiek. Wszystko prawie bylo juz obadane wiec zdecydowalismy sie zaryzykowac i wzielismy "Mgly Avalonu". Idac do domu juz widzialem tych malkontentow co chwila narzekajacych na film co czesto zwykli robic i czego zawsze bardzo nie lubilem. O dziwo wszyscy byli silnie zachwyceni (lacznie ze mna) i dzisiaj kazdy z nich wspomina ta pozycje jako kultowa. Niedawno wrecz kupilem dvd z tym filmem.
Opowiesc o krolu Arturze, Morganie Le Fay i innych w bardzo niekonwencjonalny sposob. Wyprany niemal z cukierkowatej, prawomyslnej i praworzadnej otoczki. Zaskakujaco swietna gra aktorska i efekty specjalne serwowane ze smakiem i wyczuciem. Polecam goraco.