Ej ludzie, czy wy sluchacie muzyki bezemocjonalnie? Pamietam, gdy w 1987 roku nagrywalem z radia "Music For The Masses" DM (byly takie czasy, gdy polskie radio puszczalo plyty w calosci i jeszcze mowili, jakiej dlugosci kasety trzeba przygotowac). Mialem dreszcze, przyspieszona akcje serca, pocily mi sie rece i perzeklinalem pojawiajace sie trzaski. I bynajmniej nie bylem chory. Co prawda daleko mi bylo do placzu, ale podniecony bylem silnie. Uwazam takie stany za calkiem normalne. Niebawem solowa plyta Martina Gore'a i czekaja mnie nowe podniety przy odkrywaniu kosmicznych dzwiekow z jego plytki.