Generalnie jestem rozczarowany "Wyznaniami właściciela kantoru".
Jest to przede wszystkim komiks satyryczny, który bierze na celownik tak oklepane tematy jak ludzka seksualność, stosunki męsko-damskie czy deprawująca rola pieniądza. Jego siła powinna więc tkwić w błyskotliwości i odkrywczości pomysłów scenarzysty. Niestety, tutaj sprowadza się to głównie do wygrywania dwuznaczności takich zwrotów jak: "wspólny" albo "wspaniały interes", "ruszyć głową", "nabrzmiały problem", "sztuczne oddychanie", czy też "odkrywania" banalnych prawd typu: "pieniądze są najlepszymi przyjaciółmi człowieka" lub "dobre inwestycje zawsze się zwracają". Dla mnie to za mało.
Rysunki Mateusza Skutnika są "undergroundowo brzydkie i niedbałe", ale nie zmienia to faktu, że są nieładne i miejscami byle jakie, szczególnie, kiedy pamięta się o wielkiej klasie tego rysownika.
Najlepszym chwytem formalnym było wykorzystanie czcionki maszyny do pisania do przedstawienia komentarzy głównego antybohatera. Natomiast okładka jest za "artystyczna". Odnoszę wrażenie, jakby miała nobilitować zawartość komiksu, ale efekt jest odwrotny.