Robienie z matury afery na miarę magisterki zaczyna się robić zabawne
Tak samo jak robienie afery z magisterki
Kiedyś ktoś mi powiedział, że powinienem napisać pracę magisterską o Evangelionie, że niby bez problemu da się to podciągnąć pod profil moich studiów (teologia). Wiadomo, że taka praca będzie dla mnie ciekawsza, niż pisanie po raz kolejny o encyklikach Jana Pawła II, w ogóle bardziej przełomowa, dla potomnych i inne takie.
Wszystko fajnie, gdyby nie jeden mały drobiazg. Nie jestem mutantem i wiem, że na teologii trzeba pisać o teologii, a nie o filmach animowanych.
Ot, taki mały drobiazg. Gdybym był na innych studiach, na przykład filmowych, to może, czemu nie. Ale zasada jest taka - na geografii piszesz o geografii, na teologii o teologii, a na maturze z polskiego o polskim.
Chcesz wziąć pod uwagę dorobek współczesnej kultury
Japonii. Na języku polskim. Co innego tło, że mówisz o fantastyce i bierzesz Lema, wspominając, że motyw androida przewija się po całym świecie (tu malutka wstawka z Chobits). Bierzesz Sapkowskiego i nawijasz o magii, wspominając o takich Sailor Moon. Manga i anime w tym przypadku mogą być tylko tłem, a nie podstawą.
Chyba, że chcesz robić coś bardziej socjologicznego - pisać o fanach mangi w Polsce. Na przykład "czy fani mangi to sataniści", albo "destrukcyjny wpływ czytania komiksów japońskich na psychikę współczesnych gimnazjalistów".