No wiadomo, jak będziemy ględzić przez 15 minut, że Goku jest taki silny, a jak się już zamieni w super sajana, to już w ogóle jest super i tak poza tym, to boski miszcz go nauczył kamehameha, aha, i zapomniałem powiedzieć, że... to nie mamy szans na wysoki wynik. Mogą nas co najwyżej przepuścić za poprawną dykcję i za to, że cośtam powiedzieliśmy. To nie jest tak, że wybieramy temat, o którym nikt poza nami nie ma nawet najmniejszego pojęcia, szast, prast, referujemy, koloryzujemy, dodajemy kilka faktów od siebie i maturka zdana na 100%.
Nowa matura to kilka miesięcy konsultacji z polonistką - trzeba jej pokazać, że się przygotowujemy, przedstawić materiały, zaprezentować, co do tej pory zrobiliśmy. Potem pomysł, jak to zaprezentować. Można gadać ze wzrokiem utkwionym w ścianę nad komisją, albo (wersja dla odważnych) w komisję. Ale po co, skoro - jak napisałem - mamy prawo korzystać z dowolnych mediów, co odciągnie od nas świdrujące spojrzenia i zmniejszy stres. Wszelkie gadżety, typu laserowe wkaźniki, czy makiety nie tylko zajmą czymś komisję (uwierzcie mi, oni po tylu godzinach siedzenia są zanudzeni do granic wytrzymałości i będą wdzięczni za coś oryginalnego), ale będziemy mieli plus za zaprezentowanie czegoś nietypowego.
Kolejny argument przemawiający za prezentacją z działu korespondencja sztuk (pozostałe dwa to literatura i język), to właśnie szerokie spektrum możliwości. Postawcie się na miejscu nauczyciela, który od trzydziestu lat rok w rok słuchał, jak ludzie męczą się z Mickiewiczem, Kordianem, czy renesansem. I choćbyś odstawił poprawną, czy nawet zadowalającą prezentację, to i tak sobie pomyśli (no dobra, ale nie powiedział o tym, a Jacuś trzy lata temu powiedział więcej na jakiś inny temat). Ja miałem tę przewagę nad ludźmi maltretującymi Słowackiego, że zaprezentowałem temat, który autentcznie zainteresował komisję. Przewodnicząca i druga polonistka podzieliły się Mausem, a nauczycielka z zewnątrz nie mogła sobie poradzić z odwrotnym układem stron w Hiroszimie. i kiedy ja mówiłem, one co chwila sobie coś w tych komiksach pokazywały palcami (jezu, nie potłuśćcie mi kartek!) i generalnie dobrze się bawiły. Ja byłem całkowicie odstrasowany, bo po pirwsze odciągnąłem ich uwagę, a po drugie Mausa czytałem z dziesięc razy, Hiroszimę dwa, biografie autorów wkułem dużo wcześniej i mogłem je podać w odwrotnej kolejności chronologicznej, co mi sie w życiu nie przyda, ale to przecież matura - tu się wymaga niepotrzebnych w życiu rzeczy. Pytania też nie sprawiły mi problemu, bo były proste do przewidzenia, jak np. "czy uważasz, że to dobrze, że komiks uznawany za sztukę niską podejmuje się tak trudnych tematów" - na to pytanie przygotowałem się wcześniej. No i to ostatnie pytanie, o którym już pisałem - pani z zewnątrz zapytała mnie (już oczywiście poza egzaminem, jak się już zbierałem do wyjścia) "gdzie można to kupić". No to chyba dowodzi, że prezentacja na nietypowy temat zainteresowała ją "trochę" bardziej, niż wałkowanie po raz nie wiadomo który Ludzi Bezdomnych.
Jeszcze raz szczerze namawiam - wybierajcie nietypowe tematy, które łatwo będzie wam opracować posiłkując się waszymi zainteresowaniami. Łatwiej się przygotować, mniejszy stres i trudniej o potknięcie.
Oczywiście nie twierdzę, że przygotujecie się bez wysiłku w tydzień. Musicie być przygotowani na minimum dwa miesiące przygotowań.
Mam nadzieję, że to kończy dyskusję, bo muszę wracać do pracy