mogę jedynie przypuszczać, zę to ta samo, jak cheć nazywania się od imienia jakiejś postaci
Mój powód był głęboko psychologiczny: musiałam sobie na gwałt znaleźć nicka, bo akurat zamierzałam zaistnieć w necie, a imię mam zbyt popularne, żeby się jakoś wyróżniało. A że akurat byłam na etapie zauroczenia "Fushigi Yuugi" (różne są zboczenia
), to wybrałam sobie na pseudo główny czarny charakter, którego szczerze nie lubiłam. I nadal nie lubię. A że mi go żal, to już inna para kaloszy. (tak, owszem, siebie samej też nie lubię, choć mnie mi akurat nie żal) Byłam wtedy młoda i naiwna, i uważałam, że takiej wrednej osoby to pewnie nikt nie lubi, więc trochę z przekory, a trochę dla pocieszenia owej fikcyjnej postaci, nazwałam się tak, jak ona. I nigdy mi jakoś nie przeszkadzało, że płci mamy odmienne. Może dlatego, że osobiście wolałabym jednak być chłopcem
. No i charaktery mamy z Nakago-sama dość podobne
. Potem, jak w necie trochę okrzepłam, okazało się, że Nakago-sama jednak lubiany jest i to przez spore grono zwichrowanych charakterów, ale było już za późno na zmianę nicka, bo pod tym dałam się poznać od dość kontrowersyjnej strony, a nie zamierzałam ukrywać się pod innym mianem. I tak już zostało.
To teraz mogę zejść z kozetki...?
nie rozumiem idei fanfików
Hm... A jest coś takiego, jak 'idea fanfików'?...
Ogólnie rzecz biorąc, wiem, co mną kieruje, kiedy tworzę fiki. Jeśli tworzę wyłącznie na własne potrzeby, tj. coś, czego nie spisuję i nie spiszę, bo jest to zbyt porypane, to robię to dla zaspokojenia własnych zboczeń. Z kolei te opowiadanka, które spisuję i publikuję, piszę dla zabawy słowem, przyjemności własnej (czerpanej z pisania i - nieskromnie - późniejszego czytania po n razy) oraz, mam nadzieję, czytelników. Pomysły przychodzą z różnych źródeł, np. do "O mój boże..." tytuł zaczerpnęłam po części od Kabury, który nie mógł odżałować, że JPF nie pozwolił mu na przetłumaczenie tytułu OMG jako "Rany boskie(j)!"; a treść się zaczęła od słówka 'kontemplować', które, w efekcie procesu tworzenia, nie pojawia się na początku, a dopiero się pojawi sporo dalej. Fika, którego największą część (około połowy) udało mi się napisać, zawdzięczam gościowi o nicku misiax_krasnolud, z którym swego czasu snuliśmy rozważania 'co by było gdyby', które ostatecznie stały się solą mego opowiadanka. Z kolei fika z FMA, którego mam obecnie na tapecie, sprowokowała dziewczyna, która na Czytelni tanuki.pl umieszcza fiki o homoseksualnych związkach Eda i Roya - dla mnie nie do strawienia, zamierzam więc na nie 'odpowiedzieć' na swój sposób. A na najnowszy fik do "Triguna" wpadłam w ten sposób, że pomyślałam sobie: 'Mogłabym coś z "Triguna" napisać, zamiast w kółko FY męczyć"
(bo do FY mam w głowie cztery różne fiki co najmniej
, w tym te dwa, które wysłałam na Czytelnię).
Dlaczego fiki... Fiki pisze się w miarę łatwo (i z tego samego powodu jednocześnie w miarę trudno), ponieważ nie trzeba wymyślać świata z wszelkimi jego cechami, trzeba się 'tylko' dostosować do świata stworzonego przez inną osobę. To samo z bohaterami czy realiami historycznymi - to wszystko już jest. W dodatku wcalenie trzeba się ich trzymać jakoś strasznie ściśle: w fiku cechy bohaterów można zmienić, wydarzenia można zmienić, ożywić ulubioną postać albo ukatrupić znienawidzoną (coś dla anfana
), można napisać od nowa historię autorstwa innej osoby. Ma to swoje dobre i złe strony - dla mnie stanowi świetną zabawę. Tak samo cudze fiki lubię czytać, acz podobają mi się właściwie nieliczne. Ale doceniam pomysłowość autorów, którzy rzeczywiście z każdego świata i z każdej postaci potrafią 'wycisnąć' coś, czego czytelnik sam sobie nie wyobraził. To, uważam, jest naprawdę ciekawe. Podobnie, jak popuszczenie wodzy własnej fantazji, i sprawdzenie, dokąd nas to zaprowadzi
.