Porównując te dwie serie "pod lupą" więcej można zauważyć różnic wynikających właśnie z konwencji.
"Asterix" powstał, można powiedzieć, ż przyczyn "patriotyczno - ideologiczno - propagandowych" i o ile teraz jest to praktycznie nieodczuwalne, pierwsze albumy mocno tym śmierdzą.W końcu miał on stawiać czoła bohaterom zza oceanu, ba!, miał być od nich lepszy...
I tu chyba jest pies pogrzebany - Asteriks swoje zadanie spełnił, stając sie jednocześnie po trochu niewolnikiem konwencji.Mnie tak nakreślona postać - w sumie absolutnie pewny siebie cwaniak, przekonany o włąsnej nieomylności mały arogancik, rozwiązujący wszystkie problemy "łykiem z butelki" to taki Francuz w pigułce i to ( jeśli nie jest tonowane) może w koncu drażnić.To tylko spekulacje, ale myślę że śmierć Goscinnego zaszkodziła serii.Bo to nie jest tak że scenariusze słabsze są, bo je pisze Uderzo.W sumie facet pisze je sprawnie, zgodnie z regułami itd. itp.One są słabsze bo nie pisze ich Goscinny.Myślę, ze gdyby żył, pisałby same postaci zupełnie inaczej, może one by jakoś ewoluowały.
Bo jak porównać Kokosza i Obeliksa - ten pierwszy to jednak żywa postać, i to postać nie pisana jednak pod kątem percepcji dziecka .
Obeliks zaś to taki "wioskowy głupek" którego "rys psychologiczny" zawrzeć można w określeniach: dziki, "głupi Rzymianie", menhiry, walenie po łbie i raczej nic ponadto...
Jasne, że te serie są podobne.One powstawały w tym samym czasie i jednak trudno zawyrokować - plagiat czy nie.Na pewno jednak każdy z twórców poszedł włąsną drogą i po swojemu układał swoje puzzle.
Dla mnie obie to kawał świetnej komiksowej roboty, obie czytane przez pryzmat czasu,miejsca, specyfiki kulturowej i samych autorów dostarczyć mogą wielu interesujących wniosków...A czytane po prostu jako rozrywka są (wciąż) świetną zabawą