Moje odczucia względem covera w WH40k były bardzo... hmmmm... śmiałem się na głos. Jeśli ktoś gra Spejsiakami i innymi opancerzonymi ludkami to cover w żaden sposób nie wpływa na ich obronę. Owszem, przed działem owszem, ale zauważ że jeśli w rzeczywistości 88 mm p***bie w jakiś głupi murek to raczej nic z tego murku nie zostaje, ani tym co się za nim znajdowało. Dlatego covery powinny ochraniać przed zwykłymi strzałami jakiś bolterów, a w rzeczywistości nie robią żadnej zasłony. Poza tym to co widać to widać i już, a nie że budynek, który zajmuje 1/6 miejsca na stole nie zasłania (bo ponoć ma jakieś dziury) figurek chowających się za nim... ach no tak, daje covera. Jest wiele bzdur, też dotyczących lasu, ale lasy to akurat jakoś przeboleję, szczególnie, że jest to jedyny punkt wystawiania słabo opancerzonych jednostek. W Chronopii i Warzone bardzo podobało mi się to, że wszystko było stałe, czyli domek był domkiem takim jak wyglądał, a jak miał jakąś dziurę to i w grze ją miał, a nie że dedukowane jest coś na niby co mi się w świecie Games-Workshop nie podoba, a później są kłótnie co do wielkości wzgórza, że na turnieju podawali że ma 1", w książce pisze że ma 3", a większość uznaje że ma 2". W Chronopii jest tak, że jak ktoś wymodelował wzgórze to jest takie jakie jest i już.
Pod wieloma względami WH40k wygląda słabiutko, ale jest to najbardziej popularny system i takowym pozostanie już na zawsze i wątpliwe aby ktoś pokonał GW na tym rynku. Między innymi dlatego tęsknię do Chronopii. W końcu w tym systemie ukazali prawdziwość orków, iż są to dumne, honorowe, silne stworzenia, inteligentne jakkolwiek przedstawianoby je inaczej. Fakt, że drażni mnie ich brązowa skóra, ale klimat państw arabskich jest po prostu miodzio. Elfy też niczego sobie, ale krasnoludy to obciach jakich mało. Trochę przesadzili z Oddanymi. Mogliby sobie podarować te rzesze potworów i jakoś ciekawiej przedstawić świat zła. Pierworodni fajnie wyglądają, trochę podchodzą pod cesarstwo rzymskie, szczególnie z tą ścianą tarcz. Ogólnie bardzo ciekawa koncepcja kilku Repulsorów straszących niegrzeczne dzieci, oddziały łuczników i kuszników wspomaganych przez Chronomatów daje nielada emocje i wywiera respekcik na armii przeciwnika. Oczywiście morala pierworodnych mogą troszkę podupaść gdy dziesiątki strzał odbija się od myrmadonów, no ale w elfów, bagienniaków czy w stygijczyków wchodzą jak w masło. Zazwyczaj jak pogrywaliśmy w domu to było bardzo dużo terenu, a łucznicy musowo musieli wspinać się na wzgórza. Repulsor Sokole Oka to już inna historia. Nigdy nie zapomnę 20-tki wyrzuconej przez niego na kości i plutonu egzekucyjnego po tym incydencie. To też są uroki tej gry, jedynka trafienie bez możliwości obrony i dwudziestka oznaczająca koniec akcji.