Wiesz, tylko niektórzy chcą realizować swoje własne, autorskie projekty, niekoniecznie robić tylko to, co każe redaktor i wydawca. I tu pojawia się spory problem, bo robiąc dla majorsów nie dość, że nie zarabiasz kokosów, masz kiepskie ubezpieczenie i będzie miał kiepską emeryturę (o czym mówią "wszyscy" krytykanci, tacy jak Dan Jurgens, George Perez, Jerry Ordway i wielu innych), to jeszcze nie możesz wyżyć się artystycznie. I znajdujesz się w punkcie wyjścia. Tak, jakbyś robił dla "ledwo dychającej agencji reklamy".
Co do krytyki - cóż, ani "Gail", ani "Wydział Lincoln" nie zostały przyjęte entuzjastycznie (bo to słabe komiksy były - "Gail" jako juwenalia mógł liczyć na taryfę ulgową, a "Lincolna" spieprzył scenarzysta) ale jakiegoś hejtu na Kowalskiego, jako artystę (do FKW w Basenie) i człowieka (po FKW w Basenie, gdzie okazał się spoko kolesiem, w niczym nie przypominającego koko z forka Gildii) nie pamiętam.